"The Man with the Iron Fists" ("Człowiek o Żelaznych Pięściach")
O czym to jest: Afroamerykanin-gangsta na Dalekim Wschodzie.
Wniosek: Unikać! Obrzydlistwo!
Recenzja filmu:
NIE OGLĄDAĆ TEGO!
W takich chwilach żałuję, że nie przewidziałem na blogu zerowej oceny. Nie polecam tego filmu! "Człowiek o Żelaznych Pięściach" to film tragiczny, nieudolna podróbka, którą można podsumować zdaniem: "Afroamerykanin na Dalekim Wschodzie rozwala złych Chińczyków". Ani w tym dobrej chińskiej nawalanki, ani afroamerykańskiego stylu gangsta, ani w końcu kultowych scen i postaci. Włożenie do jednego filmu otłuszczonego Russela Crowe'a i Lucy Liu to za mało. Słabo, źle, okropnie, tragicznie!!! Film, gdy istniał jako scenariusz, miał pewnie kilka znamion kultowości, ale w momencie gdy zobaczyłem spasionego Crowe'a posuwającego trzy Chinki w stylu czystego porno, to zwątpiłem. A jeszcze kto to widział, żeby sceny gore robić jako CGI? Gdzie stare dobre fałszywe kończyny i sztuczna krew? Było źle i wyglądało źle. Serio.
Rzadko się zdarza, by film był tak zły, że nie jestem w stanie dotrwać do końca. Niestety to był jeden z tych przypadków - jedynie przewinąłem sobie produkcję na sam koniec, aby się upewnić, że nie ma tam żadnej kultowości, która uratowałaby tą rozpacz. W zasadzie można powiedzieć, że obejrzałem w ten sposób pół filmu, ale w żaden sposób ta poznana połowa nie zachęcała do drugiej połowy. Nie lubię tak robić, bo moim zdaniem film powinno się oglądać w całości, ale czasem po prostu człowiek nie jest w stanie znieść tego, co widzi na ekranie. Dlatego też nie mam nic więcej do powiedzenia o tym "czymś". Niech "Człowiek o Żelaznych Pięściach" spłonie w ogniu piekielnym i zostanie zapomniany na wieki!
P.S. Nie mogę się nadziwić, że Quentinowi Tarantino nie było wstyd promować tej produkcji...
P.S. Nie mogę się nadziwić, że Quentinowi Tarantino nie było wstyd promować tej produkcji...
Wniosek: Unikać! Obrzydlistwo!