"Trainspotting"
O czym to jest: Psychodeliczne przygody grupki szkockich narkomanów.
Recenzja filmu:
Oczekując na kinowe nowości postanowiłem zajrzeć do nieznanej mi klasyki, czyli "Trainspotting". Film, określany mianem manifestu pokolenia lat 90., z całą pewnością może uchodzić za kultowy na Wyspach Brytyjskich. Osobiście wysnułem teorię (w końcu jestem politologiem, a co!), że Brytyjczycy stanowią społeczeństwo upadłe, pozbawione dawnego imperium, a przez to sensu istnienia. Mało jest filmów, w których widać to tak mocno. Wprawdzie w tym wypadku fabuła skupia się na Szkotach, niemniej przesłanie jest takie samo - młodzi mężczyźni muszą wybierać między nudnym, konsumpcyjnym życiem "leminga", a buntem i ucieczką, którą zapewniają im narkotyki. To, że są Szkotami jeszcze bardziej pogłębia ich nihilizm - cytując jednego z bohaterów: Jesteśmy tak ch*** narodem, że nikt normalny nas nie chciał, więc zostaliśmy podbici przez pedalskich Anglików. Co istotne, problem kryzysu szkockiej tożsamości jest aktualny po dziś dzień, czego dowodem jest chociażby referendum niepodległościowe z 2014 roku.
Niezwykłe było ujrzeć na ekranie młodego McGregora, dla którego ten film był trampoliną do kariery. Rozumiem dlaczego - zagrał naprawdę brawurowo, trochę mi w tym przypominając młodego DiCaprio (i tylko żal, że nie poszedł tą samą drogą co Leonardo, zatrzymując się gdzieś w połowie). Dodatkowo w "Trainspotting" pojawił się mój ulubiony Szkot, czyli Robert Carlyle w roli podrzędnego zbira - postaci tak absurdalnie przerysowanej, że wręcz nierzeczywistej!
"Trainspotting" to typowe brytyjskie kino, zatem mamy w nim sporą dawkę absurdu i czarnego humoru, podkręcaną przez obłędne narkotyczne wizje głównego bohatera (jak chociażby wyprawę w poszukiwaniu czopków lub odwyk z niemowlakiem na suficie). Jednak jak przystało na film o narkotykach, są w nim niesamowicie mocne uderzenia fabularne, po których każdy normalny człowiek zastanowiłby się po trzykroć, zanim sięgnąłby po strzykawkę. "Trainspotting" pozostaje w pamięci, jest dobrym filmem z przemyślaną fabułą od początku do końca. I moim zdaniem każdy młody człowiek, zastanawiający się co zrobić ze swoim życiem, powinien go obejrzeć.
"Trainspotting" to typowe brytyjskie kino, zatem mamy w nim sporą dawkę absurdu i czarnego humoru, podkręcaną przez obłędne narkotyczne wizje głównego bohatera (jak chociażby wyprawę w poszukiwaniu czopków lub odwyk z niemowlakiem na suficie). Jednak jak przystało na film o narkotykach, są w nim niesamowicie mocne uderzenia fabularne, po których każdy normalny człowiek zastanowiłby się po trzykroć, zanim sięgnąłby po strzykawkę. "Trainspotting" pozostaje w pamięci, jest dobrym filmem z przemyślaną fabułą od początku do końca. I moim zdaniem każdy młody człowiek, zastanawiający się co zrobić ze swoim życiem, powinien go obejrzeć.
Wniosek: Dobre. Powinno się znać ten film.