"The Amazing Spider-Man 2" ("Niesamowity Spider-Man 2")
O czym to jest: Spider-Man ratuje Nowy Jork.
Recenzja filmu:
Jako dziecko, musząc wybierać w niemal biblijnym sporze Batman vs. Spider-Man (przynajmniej za moich czasów istniał taki wybór), zawsze uważałem, że kreskówka o Spider-Manie była lepsza, choć ogólnie wolałem Batmana. I chyba właśnie o to chodzi: w filmach o Batmanie (zwłaszcza serii "The Dark Knight") jest chyba coś więcej niż w błyskotliwych, efekciarskich i oczywiście atrakcyjnych produkcjach o Spider-Manie. Wytwórnia Sony, próbująca stworzyć własną konkurencję dla "Marvel Cinematic Universe", za pomocą swojego najnowszego hitu zasypała nas zalewem CGI i kilkoma ciekawymi niespodziankami aktorskimi. Wyszła z tego bardzo fajna popcornowa historia, błyszcząca i iskrząca jak komiksowy pierwowzór, ale raczej pozbawiona głębszego znaczenia.
Moim zdaniem było nawet trochę lepiej niż w części pierwszej, gdy Peter Parker przez pół filmu stawał się Spider-Manem, by dopiero w końcówce powalczyć trochę z Lizardem. A tutaj zrobiono trochę inaczej: najpierw Spider-Man zmierzył się z teoretycznie głównym wrogiem (Jamie Foxx w świetnej roli Electro), by dopiero na deser poznać nemezis Spider-Mana, czyli Zielonego Goblina (tak swoją drogą, to osobiście stoję na stanowisku że Zielony Goblin >>> Venom). Zresztą Dane DeHaan jako Goblin był po prostu cudowny, dobrany tak idealnie jak Heath Ledger w roli Jokera (wiadomo, że to nie ta skala aktorska, ale chodzi o dopasowanie do postaci). Uśmiechnąłem się też widząc Paula Giamattiego jako Rhino, w 100% przerysowanego i z koszmarnym rosyjskim akcentem, ale w końcu Rhino w całym zamyśle jest karykaturalny, więc czemu nie.
Podsumowując: w "The Amazing Spider-Man 2" mamy dużo skakania po budynkach, dużo pajęczyn, fajnych wrogów (choć Electro jest tak nierealny, że momentami słabo się robi - na przykład wtedy, gdy wchodzi do kontaktu) i ładne wyjście na trzecią część, której się niestety nigdy nie doczekamy. To był udany Spider-Man, a ja dostałem dokładnie to, czego oczekiwałem. I żałuję, że wraz z przekazaniem postaci Pajączka do "Marvel Cinematic Universe" przygoda Andrew Garfielda z tą rolą dobiegła końca. Naprawdę go lubiłem.
Wniosek: Dobre. 100% klimatu Spider-Mana.