"Guardians of the Galaxy" ("Strażnicy Galaktyki")
O czym to jest: Banda kosmicznych wykolejeńców ratuje galaktykę.
Recenzja filmu:
Czekaliśmy i się doczekaliśmy. Oto kolejny film z uniwersum Marvela, który potwierdza, że cały cykl gładko przeszedł z tematyki superbohaterów do klasycznej space opery. Mogliśmy to już zaobserwować w drugim "Thorze", ale dopiero tu twórcy poszli na całość. Co więc dostaliśmy? Kinowy "Farscape".
Nie będę pisał długo, bo jakoś tak jest, że mam więcej do powiedzenia na temat rzeczy, które mi się nie podobały, niż na odwrót. Krótka opinia oznacza więc zazwyczaj dobry film... No bo co tu się może nie podobać? Weźmy głównego bohatera-zawadiakę (w stylu dobrego łotra a'la Han Solo albo Malcolma Reynoldsa z "Firefly'a"), ciekawą i kolorową (dosłownie) załogę galaktycznych skazańców i wykolejeńców, fajny przemytniczy statek, misję uratowania galaktyki... Znacie to, prawda? Pewnie, że znacie, starczyło oglądać "Farscape" albo wspomniany "Firefly", że o "Gwiezdnych Wojnach" nie wspomnę... Ale mimo tej całej wtórności i oklepanych motywów, ogląda to się zadziwiająco dobrze. Efekty specjalne wbijają w fotel (a przecież niełatwo mnie zaskoczyć w tej kwestii), gra aktorska jest nawet-nawet, fabuła w miarę się trzyma, a i dialogów da się słuchać. Owszem, w scenariuszu roi się od amerykańskiej, kukurydzianej czerstwości i patosu z metaforycznym gwiaździstym sztandarem w tle, ale co z tego. "Strażnicy Galaktyki" to fajna baja!
Mimo że główny bohater niespecjalnie podbił moje serce (niestety Chris Pratt nie potrafi mnie zaczarować tak jak innych fanów), to reszta Strażników podciągnęła cały poziom. Ent Groot broni się sam w sobie, Szop Rocket jest w miarę strawny (choć nie stał się tak fajnym bohaterem komediowym jakim miał być w założeniu - znacznie zabawniejszy był Dave Bautista jako Drax), a Zoe Saldana jako zielona kosmitka z sukcesem zaliczyła kolejne uniwersum SF (i kolejny kolor). Oglądało się to dobrze. Serio. A efekty specjalne, wizja kosmosu, bitwy... Obłęd i chyba szczyt mocy przerobowych współczesnych komputerów. Jeśli szukacie dobrego, odjechanego galaktycznego widowiska bez trzymanki, to "Strażnicy Galaktyki" są dla was. I nawet nie trzeba znać poprzednich dziewięciu filmów z uniwersum.
P.S. Ale i tak "Farscape" był lepszy!
Wniosek: Naprawdę niezłe. Jak na Marvela oczywiście.