"Unbroken" ("Niezłomny")
O czym to jest: Amerykański olimpijczyk trafia do japońskiej niewoli podczas II wojny światowej.
Recenzja filmu:
Kinowe premiery w roku 2015 zaczynamy od interesującego dzieła Angeliny Jolie, która zgodnie z zapowiedziami zamieniła krzesło gwiazdy filmowej na prestiżowe krzesło reżysera. Pani Jolie wzięła na warsztat historię życia Louisa Zamperiniego, legendarnego amerykańskiego olimpijczyka i weterana wojennego, którego przygodami można by obdzielić kilka życiorysów.
Filmów o II wojnie światowej mieliśmy już bardzo wiele i chyba jeszcze długo będziemy otrzymywać kolejne. Nic w tym złego, na kartach historii wciąż czeka ogromna ilość idealnego materiału na dobry film. Tym razem powędrowaliśmy ponownie na Pacyfik i do japońskiej niewoli, by śledzić losy Louiego Zamperiniego - lotnika bombowego, rozbitka na Pacyfiku i w końcu jeńca torturowanego przez Japończyków. Obeznany widz będzie miał natychmiastowe skojarzenia z "The Railway Man". Jednakże zeszłoroczny hit z Colinem Firthem wypada znacznie lepiej od "Unbroken" - jest głębszy, bardziej wchodzi w psychikę bohaterów, przynosi też na końcu bardziej satysfakcjonującą refleksję. Film Angeliny Jolie jest dla porównania niestety dosyć płytki, serwując nam ograne (choć świetnie wyglądające) klisze heroizmu, niezłomności i amerykańskiej siły ducha, z pięknym utworem autorstwa Coldplay w tle. Bardzo patriotyczne, ale mało oryginalne. Przykładowo "The Railway Man" skupiał się na dosyć mało poruszanej w kinie kwestii traumy powojennej, a tutaj ten temat mamy jedynie lekko liźnięty. Myślę, że sprawniejszy reżyser mógłby wyciągnąć więcej treści z życia Zamperiniego, zamiast serwować nam dryfowanie po Pacyfiku przez pół filmu (w pewnym momencie zacząłem już prosić, żeby w końcu zapakowali naszego bohatera do obozu jenieckiego i czym prędzej dali ostatni kadr, bo już trudno było wytrzymać).
Powyższe zarzuty nie oznaczają, że jest to zły film. Jest całkiem niezły - technicznie perfekcyjny (sceny batalistyczne wypadają oszałamiająco), przyzwoicie zagrany i wiarygodny. Ale jednocześnie przydługi i trochę toporny, przez co może znudzić co mniej wprawnego widza. Mogło być lepiej, ale jak na reżyserskie początki pani Jolie całkiem nieźle.
Wniosek: Dobry film, choć może przynudzać.