"Battlestar Galactica"
O czym to jest: Niedobitki ludzkości z Dwunastu Kolonii ruszają na poszukiwanie Ziemi.
Wniosek: Arcydzieło gatunku. Wspaniałe, doskonałe, kultowe!
Recenzja serialu:
Mało jest takich seriali jak "Battlestar Galactica". Jeszcze mniej, jeśli chodzi o rebooty dawnych klasyków! Oryginalna produkcja pod tym tytułem pojawiła się w telewizji w 1978 roku, zaliczyła nieudane wznowienie w 1980 roku, by w końcu w 2003 powrócić w zupełnie nowej odsłonie. Z wciągającej kosmicznej przygodówki zostawiono to, co najlepsze, i dorzucono niezwykłą jak na science fiction głębię: wątki polityczne, religijne, metafizyczne i filozoficzne. Wyszła z tego porywająca historia, składająca się z miniserialu (pilota), czterech sezonów (rozbijanych czasem na pięć), oraz filmów telewizyjnych "Razor" i "The Plan". Jeśli dorzucimy do tego dwa prequele "Caprica" oraz "Blood & Chrome", mamy do czynienia z setkami godzin do spędzenia przed ekranem!
A jest na co poświęcać czas. Fani kosmicznej rozwałki odnajdą się w zapierających dech bitwach kosmicznych, gdzie ostatni bojowy krążownik, tytułowa Galactica, będzie toczył wojnę z flotą zbuntowanych robotów (Cylonów), chroniąc flotę kilkudziesięciu statków z ostatnimi niedobitkami ludzkości. Są tu i ciężkie walki krążowników, i pojedynki myśliwskie, i w końcu regularne bitwy lądowe (zarówno masowe, jak i skupiające się na operacjach komandosów). Wielbiciele dobrego aktorstwa otrzymają całą plejadę postaci, których nie sposób zapomnieć: niezłomnego komandora Adamę, twardą jak skała panią prezydent Roslin, nieobliczalną pilotkę Starbuck, szlachetnego kapitana Adamę, stąpającego twardo po ziemi głównego inżyniera Tyrola, zgryźliwego pierwszego oficera Tigha, a także (lub przede wszystkim) doktora Baltara: tchórza, geniusza, polityka, proroka, a przede wszystkim postać, którą jednocześnie kochacie i nienawidzicie. Nie sposób wymienić wszystkich wybitnych kreacji aktorskich, zwłaszcza że nie wolno zapominać o ludzkich Cylonach: zmysłowej Szóstce, niestabilnej Ósemce czy też cynicznej Jedynce - osobiście uważam, że wspomniany Dean Stockwell rolą Jedynki stworzył postać jednego z najlepszych robotów w historii SF!
Ale tym, co najważniejsze w "Battlestar Galactica", jest klimat. Atmosfera przygnębienia odpowiednia dla czasów, gdy ludzkość została zapędzona na skraj zagłady i musi szukać nowej planety - mitycznej Ziemi - na której może się osiedlić. Ludzkie dramaty, emocje, konflikty polityczne, społeczne czy etniczne, jakie z całą pewnością zaistniałyby w tego typu sytuacji, mają tu miejsce. Nie brakuje też ogromnej dozy religii, wiary w przeznaczenie, a także szczypty mocy nadprzyrodzonych i niewyjaśnionych tajemnic, bez których SF nie pobudzałoby tak wyobraźni widza.
Brak mi słów, by opisać jak doskonałą produkcją jest "Battlestar Galactica". Należy znać od pierwszego do ostatniego odcinka, zwłaszcza że z każdą minutą jest coraz lepsze. Kultowe.