"The Post" ("Czwarta Władza")
O czym to jest: Amerykańska prasa walczy o wolność słowa.
Wniosek: Klasyczny Spielberg - idealny na niedzielne popołudnie po rodzinnym obiedzie.
Recenzja filmu:
Niekiedy bywa tak, że film jest ważny z uwagi na moment w którym się ukazuje, bo zawarta w nim treść odnosi się do aktualnych wydarzeń i jest rodzajem komentarza do otaczającej nas rzeczywistości. A czasem produkcje filmowe są istotne, gdyż niosą ze sobą uniwersalny przekaz. "The Post" łączy z powodzeniem obie te cechy. W dobie walki z tzw. fake newsami stanowi dobre przypomnienie jaką misję miała pierwotnie prasa, równocześnie przytaczając historię opartą na faktach i rozprawiając się postawą konformistyczną. Zdecydowanie Steven Spielberg tym razem postawił na edukację widza.
Motyw dziennikarskiego śledztwa od czasu do czasu wraca na ekrany. Stanowił ważny wątek w serialu "House of Cards" i przede wszystkim był kanwą rewelacyjnego "Spotlight". W przypadku "The Post" widz nie ogląda samego procesu, ale musi wraz z bohaterami odpowiedzieć sobie na pytanie co zrobić z wynikami takiego śledztwa, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo narodowe i groźba utraty wolności. Czy w imię ideałów warto ryzykować rodzinne dziedzictwo i własną karierę? Przed takimi dylematami stali w latach 70. dziennikarze związani ze sprawą "Pentagon Papers", czyli tajnym raportem rządowym ujawniającym kulisty wojny w Wietnamie, który został wykradziony przez Daniela Ellsberga i przekazany dziennikowi "The New York Times". Najnowszy film Stevena Spielberga opowiada tę historię z punktu widzenia właścicielki gazety "Washington Post" i jej redaktora naczelnego - w tych rolach jak zwykle świetna Meryl Streep oraz Tom Hanks, który zdecydowanie zagrał to, co wychodzi mu najlepiej i co widzowie lubią najbardziej: czyli Toma Hanksa. Nasi bohaterowie po otrzymaniu kopii dokumentów stają przed poważnym dylematem, gdyż administracja USA zagroziła, iż publikacja choćby fragmentu wykradzionego raportu zostanie uznana za zdradę, a zamieszani w nią dziennikarze staną przed sądem. Dodatkowo za sprawą głównej bohaterki przypominają nam się czasy, gdy w świecie mediów, banków i polityki kobiety zdecydowanie nie były równorzędnymi partnerami, ale ozdobnikami spotkań towarzyskich. Mamy zatem okazję śledzić na ekranie historyczny moment walki prasy o wolność słowa, przełamywania konwenansów, a to wszystko w cieniu wojny w Wietnamie i w przepięknych wnętrzach oraz murach redakcji spowitych papierosowym dymem.
Próżno szukać w "The Post" scen akcji i efektów specjalnych. Stanowi to miłą odmianę w czasach, gdy na ekranie stawia się efektowność wyżej niż treść. Niespecjalnie zawiła historia toczy się niespiesznie, pozwalając nacieszyć oko realiami lat 70. i przyjemnymi popisami aktorskimi. Opowieść opiera się na faktach, a jej finał znany jest z mediów, dlatego twórcy skupili się na przeżyciach bohaterów. W kontekście tej spokojnej formy polski tytuł "Czwarta Władza" wydaje się nieco zbyt mocny. Wprawdzie z kontekstu filmu wynika, że prasa może być ważnym graczem w potyczkach politycznych, jednak nie mamy szansy zobaczyć na ekranie jaki impet społeczny i kulturowy rzeczywiście wywiera. Stanowi raczej filar i podporę dla wolności słowa, ale nie posiada rządu dusz. O tym wszystkim możemy się dowiedzieć dopiero z lekcji historii. "The Post" to klasyczny Spielberg z lekkim zacięciem edukacyjnym, przystępny w formie, ale tym razem bez rewelacji. Należy go odczytywać jako prztyczek w nos dla współczesnych mediów, za bardzo ukierunkowanych na ilość kliknięć, oraz pogrożenie palcem w stronę polityków, którym marzy się kontrola mediów.
Wniosek: Klasyczny Spielberg - idealny na niedzielne popołudnie po rodzinnym obiedzie.