"Predator"
O czym to jest: Amerykańscy komandosi walczą w dżungli z kosmitą.
Wniosek: Jeden z najlepszych filmów akcji w historii.
Recenzja filmu:
Kultowości nie można zaprogramować. Mało tego - trudno ją nawet przewidzieć. "Predator" miał być kolejnym filmem klasy B, jakich w latach 80. nie brakowało. Ot jedna z wielu historyjek ówczesnego kina akcji, z popularnym (do dziś) Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej. Ale tak się jakoś stało, że ta popcornowa strzelanka stała się jednym z najbardziej ikonicznych filmów akcji w historii, rozpoczynając cykl, który trwa już ponad 30 lat!
Kluczem do sukcesu "Predatora" był fakt, że wszyscy aktorzy i twórcy dali z siebie absolutnie wszystko. Choć fabuła brzmi wyjątkowo absurdalnie - amerykańscy komandosi walczą w środkowoamerykańskiej dżungli z paskudnym kosmitą - to sposób w jaki ją zrealizowano jest dosłownie perfekcyjny. Cały film nakręcono nie w studiu, a w prawdziwej dżungli, co zapewniło niezbędny realizm. Każdy z komandosów wręcz kipi testosteronem i widać, że nie dorobił się swoich muskułów przypadkowo (dwóch z nich było zresztą weteranami z Wietnamu, a kolejnych dwóch zawodowymi sportowcami). Imponuje również zróżnicowanie etniczne obsady - biali, Afroamerykanie, latynosi, a nawet pełnokrwisty Indianin. Otwierająca film sekwencja jest tak męska, że można sobie wyhodować wąs podczas seansu. I te teksty! "Predator" zawiera jedną z najlepszych kolekcji one-linerów w historii Hollywood, głównie w wykonaniu samego Schwarzennegera (choć wtóruje mu w tym sławny Jesse Ventura).
A sam Predator? Nie licząc "The Thing", ten film zaprezentował jeden z najlepszych kostiumów kosmitów, jaki widziałem na ekranie - a uwierzcie mi, że widziałem większość. Noszenie go było wprawdzie torturą dla aktora, ale się opłaciło. Predator do dziś dzień wygląda przerażająco realistycznie i naprawdę można sobie wyobrazić, że taki stwór czyha gdzieś w parnej, upiornej dżungli. Nic tylko chwytać za karabin maszynowy i do boju!
Wniosek: Jeden z najlepszych filmów akcji w historii.