"Argo" ("Operacja Argo")
O czym to jest: CIA ratuje dyplomatów z ogarniętego rewolucją Iranu.
Wniosek: Bardzo dobre kino. Świetnie się ogląda!
Recenzja filmu:
Obejrzałem ostatnio film "6 Days" o wzięciu zakładników w irańskiej ambasadzie w Londynie. Postanowiłem kontynuować tą tematykę i w końcu nadrobić powszechnie chwalone (i nagrodzone Oscarem za najlepszy film) "Argo" w reżyserii Bena Afflecka. To również historia o wzięciu zakładników w ambasadzie (tym razem w Iranie), dziejąca się zaledwie rok wcześniej niż ta w Londynie. Jednak przejęcie amerykańskiej ambasady przez irańskich rewolucjonistów stanowi tu jedynie zarzewie akcji. "Argo" opowiada bowiem prawdziwą (choć nieco podkolorowaną) historię brawurowego ratunku szóstki dyplomatów, którzy w ostatniej chwili uciekli przed pojmaniem. Ale po kolei.
Można by nakręcić kilka filmów o tym, dlaczego doszło do rewolucji w Iranie w 1979 roku i czemu to wina Amerykanów. Zainteresowanych odsyłam do Wikipedii (warto sobie o tym poczytać), a ja jedynie wspomnę, że w listopadzie 1979 tłum manifestantów wtargnął do ambasady USA w Teheranie, po czym pobił i uwięził jej pracowników. Szóstce z nich udało się zbiec w ostatniej chwili, a następnie ukryć w domu kanadyjskiego ambasadora. Wiadomym było, że trzeba ich szybko wydostać z Teheranu, pytanie tylko jak? Wtedy to Kanada i CIA uknuły sprytny plan - dyplomaci mieli opuścić Iran przebrani za filmowców, kręcących epopeję science fiction klasy "Gwiezdnych Wojen" albo "Planety Małp". Uknuto cały misterny plan, stworzono fikcyjne studio, reklamy i akcję marketingową (a nawet zatrudniono prawdziwych fachowców z Hollywood), by wszystko wyglądało w pełni wiarygodnie. Czy to się mogło udać? To, w skrócie, cała fabuła "Argo".
Nie przeczę, że to bardzo dobry film. Scenariusz, reżyseria, montaż, gra aktorska - wszystko stoi na najwyższym poziomie. A widz taki jak ja, który dość dobrze zna historię kina science fiction lat 70. i 80., bawił się dwakroć lepiej! Oczywiście zdaję sobie sprawę, że sporo faktów nagięto w celu podkręcenia tempa (zwłaszcza wszelkie "ucieczki w ostatniej chwili" i szczęśliwe zbiegi okoliczności), ale co z tego, skoro świetnie to wygląda! Umówmy się, że kino rządzi się swoimi prawami i gdyby nakręcono to kropka w kropkę zgodnie z nudnymi faktami, pies z kulawą nogą by się tym filmem nie zainteresował. Jedyne moje zastrzeżenia dotyczą smutnego Bena Afflecka w roli głównej - nic nie poradzę, że za nim nie przepadam (w przeciwieństwie do jego brata), dlatego wolałbym by na stałe został po drugiej stronie kamery jako reżyser albo producent. Ale za to w rolach drugoplanowych grają m.in. Bryan Cranston oraz kultowy John Goodman, który nie ma złych ról na koncie!
Polecam "Argo" wszystkim tym, którzy chcą zobaczyć jak naprawdę wyglądała (wygląda?) praca CIA i poznać trochę historii, a także zobaczyć realia Teheranu w przełomowym 1979 roku. Nie zmarnujecie tych dwóch godzin przed ekranem.
P.S. Wciąż jednak czekam, aż Amerykanie nabiorą na tyle dystansu do siebie, by nakręcić film o Operacji "Orli Szpon", czyli zbrojnej próbie odbicia zakładników z ambasady w 1980 roku i jednocześnie największym blamażu w historii amerykańskich sił zbrojnych (który kosztował Prezydenta Cartera stołek w Białym Domu). Dość wspomnieć, że z grupy wysłanych śmigłowców dwa się zgubiły, jeden rozbił, a kolejny zderzył z samolotem... To byłby film!
Wniosek: Bardzo dobre kino. Świetnie się ogląda!