"El Camino"

O czym to jest: Domknięcie wątków kultowego serialu "Breaking Bad".

breaking bad film netflix pinkman heisenberg

Recenzja filmu:

Pamiętacie jeszcze kultowy serial „Breaking Bad”? Jego sława już nieco przygasła, ale to wciąż wspaniały, wybitnie zagrany i głęboko przejmujący kawałek telewizji. Opowieść o nauczycielu chemii, który przekształca się w demonicznego mafiosa i wytwórcę metamfetaminy, nie straciła nic na swojej aktualności. I choć to Walter White (w tej roli niezapomniany Bryan Cranston) był w serialu głównym bohaterem, to równie ważną rolę pełnił jego pomocnik Jesse Pinkman (grany przez Aarona Paula). I to właśnie o nim opowiada film „El Camino”

Produkcja stanowi bezpośredni sequel serialu i jednocześnie jego epilog, domykając nieliczne luźne wątki. Kluczowe pytanie w takiej sytuacji brzmi: czy ten film był w ogóle potrzebny? Moim zdaniem – choć wielu się ze mną nie zgodzi – niekoniecznie. I to pomimo faktu, że jestem ogromnym fanem serialu! „Breaking Bad” to dla mnie dzieło kompletne, poprowadzone z wyczuciem i sensem od A do Z. Wszystkie postacie dotarły do celu, wszystkie tajemnice zostały wyjaśnione. Finalny los Pinkmana, choć teoretycznie niepewny, dawał swobodną interpretację i pole dla wyobraźni widza. „El Camino” rusza dokładnie z miejsca, w którym zakończyło się ostatnie ujęcie „Breaking Bad”. Ale nie jest przy tym w żaden sposób odkrywcze czy zaskakujące. Finał przynosi Pinkmanowi dokładnie to, czego mogliśmy się spodziewać. Czy naprawdę trzeba było na to poświęcać aż dwie godziny czasu ekranowego? 

Oczywiście miło było zobaczyć niemal wszystkich istotnych aktorów, którzy pojawili się w serialu (to zasługa licznych flashbacków). Nie mogę też nic odmówić sprawności technicznej twórców. Zdjęcia plenerów Nowego Meksyku są naprawdę imponujące, podobnie jak przejmująca gra aktorska – tu palmę pierwszeństwa oddaję oczywiście Aaronowi Paulowi (ale i mojemu ulubieńcowi, Jessy'emu Plemonsowi w roli Todda). Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że całe „El Camino” powstało, by wspomóc podupadającą karierę aktorską Paula i przy okazji zapewnić twórcom i obsadzie towarzyskie spotkanie po latach. Nie jestem przekonany, czy wejście ponownie do tej samej rzeki było dobrym rozwiązaniem. „El Camino” było tylko – i aż – kolejnym odcinkiem „Breaking Bad”. Ja jednak od samodzielnego filmu wymagam nieco więcej. 

Film polecam przede wszystkim fanom serialu. Zwłaszcza tym, którzy dopiero go poznają i będą mieli okazję obejrzeć „El Camino” w ciągu. To zdecydowanie najlepsze rozwiązanie!

Wniosek: W zasadzie niepotrzebny epilog świetnego serialu.


<<< Sprawdź kolejność oglądania serii "Breaking Bad"! >>>


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger