"Jurassic World: Fallen Kingdom" ("Jurassic World: Upadłe Królestwo")
O czym to jest: Ludzie próbują wywieźć dinozaury z wyspy zagrożonej wulkanem.
Wniosek: Tak źle napisanego scenariusza nie widziałem od dawna. Nudna szmira!
Recenzja filmu:
Podtytuł filmu brzmi „Upadłe Królestwo”. Doskonale podsumowuje on poziom, którego sięgnęła najsłynniejsza kinowa seria o dinozaurach. Jest nawet gorzej niż przy „Zaginionym Świecie”, choć wydawało się to niemożliwe. Być może to wina tzw. „klątwy piątej części” (zauważyliście, że piąta część danego cyklu filmowego jest zazwyczaj najgorsza?). A może po prostu formuła się wyczerpała i goni w piętkę… Tak czy siak, wyszło naprawdę kiepsko.
Winny numer jeden: fabuła. „Jurassic World” było oryginalnym i świeżym konceptem, zakładającym że park rozrywki z dinozaurami w końcu został powołany do życia. Mieliśmy więc okazję zobaczyć go w pełnym rozkwicie, którego nie powstydziłby się Disneyland, a także obejrzeć jego dramatyczny upadek. Tymczasem w „Fallen Kingdom” wracamy na zrujnowaną wyspę, by potem przenieść się… do stylizowanej na średniowieczny zamek rezydencji pewnego bogacza, gdzie w piwnicy trwa aukcja dinozaurów. Naprawdę nie można było wymyśleć nic atrakcyjniejszego? Co gorsza, obecną od pierwszej części wyspę dinozaurów Isla Nublar postanowiono zdetonować za pomocą wulkanu. No i zgoda, czemu nie, ale naprawdę mamy uwierzyć że najróżniejsze drapieżniki klasy tyranozaurów czy karnotaurów nie miały nic innego do roboty, niż próbować zjeść ludzi w momencie, gdy wokół płyną strumienie lawy i spadają pociski piroklastyczne? No dajcie spokój…
Ilość dziur fabularnych w tym filmie przeraża. Ale w porządku, moglibyśmy postanowić że przymykamy na to oko, wszak to popcornowe kino rozrywkowe. Problem w tym, że i tej rozrywki jest jak na lekarstwo. Postacie nie przekonują (Chris Pratt gra na jedną nutę, co zresztą robi we wszystkich swoich filmach), a i Bryce Dallas Howard nie błyszczy – co jest tym bardziej przykre, bo ogólnie to świetna z niej aktorka. Postacie drugoplanowe pominę, bo nie są godne żadnej wzmianki, co dotyczy zarówno „dobrych gości”, jak i złych.
„Fallen Kingdom” niestety jest kinem zwyczajnie nudnym! Nie dzieje się tu nic godnego uwagi. Dinozaury biegają, żyją, umierają, żyją dalej, źli goście zostają zjedzeni, dobrzy goście czekają na kolejny sequel. Zresztą cały film wydaje mi się być wyłącznie przerywnikiem, by położyć grunt pod szóstą część cyklu, która ma być wielkim finałem (prawdopodobnie). Szkoda tylko, że musieliśmy na to stracić dwie godziny, bo całą treść „Fallen Kingdom” dałoby się zmieścić w jakimś wstępie kolejnego filmu albo coś… Z korzyścią dla czasu i pieniędzy widza.
A, i jeszcze jedno, taki mały apel do twórców: błagam, skończcie z tworzeniem nowych gatunków dinozaurów! Macie ich tyle do wyboru, a paleontolodzy co rusz odkopują jakieś nowe okazy, naprawdę nie musicie wymyślać dziwacznych hybryd. Dla widza nie ma różnicy, czy bohaterów chce zjeść tyranozaur, raptor czy jeszcze coś innego, dinozaur to dinozaur!
Wniosek: Tak źle napisanego scenariusza nie widziałem od dawna. Nudna szmira!