"The Witcher" ("Wiedźmin")
O czym to jest: Przygody łowcy potworów o złotym sercu.
Wniosek: Świetnie zrobione, wciągające i godne książkowego pierwowzoru.
Recenzja serialu:
Rok 2019 żegnamy recenzją serialu "The Witcher" - czyli najnowszej ekranizacji przygód słynnego Wiedźmina, bohatera książek fantasy Andrzeja Sapkowskiego. Nie jest to pierwsza próba opowiedzenia tej historii za pomocą telewizji. Pierwszą, jak pamiętają polscy widzowie, był "Wiedźmin" z Michałem Żebrowskim w tytułowej roli. Niestety mimo szczerych prób nie udało się wówczas osiągnąć sukcesu. Ten nastąpił dopiero teraz!
"The Witcher" można określić słowem "udany". Nie jest to oczywiście produkcja wybitna, daleki też jestem od nazywania jej następcą "Gry o Tron". Ale to bardzo dobry serial, klimatyczny, nieprzegadany, fajnie zagrany i skonstruowany. Głównym bohaterem jest wiedźmin Geralt, zmutowany łowca potworów podążający w stronę nieuchronnego przeznaczenia. Drugą osią fabuły są przygody dwóch związanych z nim kobiet - wiecznie rozczarowanej czarodziejki Yennefer, a także nastoletniej księżniczki Ciri. Co istotne wspomniane wątki fabularne nie rozgrywają się równolegle, tylko w różnych liniach czasowych. Na szczęście konstrukcja scenariusza jest na tyle czytelna, by uważny widz bez problemu połapał się co było "wtedy", a co "teraz". Zatem jeśli boicie się galimatiasu i bólu głowy jakiego dostarcza choćby "Westworld" to nie martwcie się - wszystko da się bez problemu zrozumieć. Co ważne taki widz jak ja, który nie czytał książek ani nie grał w oparte na nich gry komputerowe, bez problemu odnalazł się w bogatym świecie fantasy para-słowiańskiego Wiedźmina.
"The Witcher" ma wiele ogromnych zalet. Najważniejszą jest chyba gra aktorska. Do samego końca nie wierzyłem, że obsadzenie Henry'ego Cavilla w głównej roli jest dobrym pomysłem. Jak miło jest się pomylić! Jego Wiedźmin jest w pełni wiarygodny, wiecznie wściekły i ponury, a przy tym uroczo mrukliwy. A do tego wywija mieczem aż miło popatrzeć! Drugim fantastycznym wyborem był Joey Batey jako Jaskier, gadatliwy bard nad wyraz przypominający Osła ze "Shreka". I choć Zbigniew Zamachowski w polskim "Wiedźminie" śpiewał lepiej od niego, to ballada "Toss a Coin to Your Witcher" w wykonaniu Batey'a zawojowała świat! Fantastycznie dobrana jest również Yennefer, Ciri, a także rozliczni magowie i postacie poboczne. Ich kreacje w połączeniu z wiarygodną scenografią (finałową bitwę kręcono w polskim zamku Ogrodzieniec) zapewniają serialowi unikalny klimat, który zachęca do uważnego śledzenia wydarzeń na ekranie.
Oczywiście "The Witcher" ma trochę wad. W wielu momentach na wierzch wychodził brak budżetu. Sceny które aż prosiły się o epicki rozmach były więc okrojone, a i same czary nie wyglądały tak spektakularnie jak chociażby w "Warcrafcie". Za to taka na przykład choreografia stała na najwyższym poziomie, a zatem pozostaje mi trzymać kciuki, by włodarze Netflixa hojnie potrzęśli sakiewką dla budżetu drugiego sezonu. Nie mam wątpliwości, że w światowej popkulturze jest jeszcze wiele miejsca dla kolejnych przygód Geralta i spółki. Czego nam wszystkim życzę z okazji Nowego Roku!
Wniosek: Świetnie zrobione, wciągające i godne książkowego pierwowzoru.