"Strike Back" ("Kontra")
O czym to jest: Brytyjscy komandosi zabijają złych ludzi.
Recenzja serialu:
Pewnego razu żona powiedziała mi, że trafiła na ciekawy serial o przygodach najemników wykonujących misje w różnych częściach świata. Na początku krzyknąłem w rozpaczy, że nakręcono nową wersję tego przerażająco złego serialu "Baza Pensacola", który w swoim czasie leciał bodajże na Polsacie. Mimo wszystko postanowiłem zaryzykować... i tak trafiłem na prawdopodobnie najbardziej epicki, rozwalający głowę i totalnie miażdżący widza serial, dorównujący kultem "Niezniszczalnym" i starej generacji kina herosów lat 80. Przed państwem: "Strike Back"!
Mówiąc o tym serialu mam na myśli tak naprawdę dwie (a obecnie trzy) produkcje. Pierwszy sezon został nakręcony przez Brytyjczyków i ma mocno odmienny charakter od pozostałych. Na początku głównym bohaterem jest Richard Armitage, czyli Thorin z "Hobbita", w roli brytyjskiego komandosa zamienionego mimowolnie w szpiega i tajnego agenta. Wspomniany Thorin biega sobie po świecie, mając za szefa wiecznie spłakanego Ricka Grimesa z "The Walking Dead". Jest w tym sporo strzelania i epickiej akcji, ale mimo wszystko fabuła koncentruje się na akcjach w stylu ucieczki z więzienia, ratowania zakładników etc. Czyli więcej w tym kina szpiegowskiego niż sensacyjnego... Nie jest to złe, ale też nie wybija się ponad inne produkcje tego typu. Typowa solidna brytyjska produkcja, ot co.
Od drugiego sezonu serial przejęli Amerykanie, wymieniając praktycznie całą obsadę. I o mamo, co to się zaczęło dziać! Zamiast Armitage'a dostaliśmy dwóch herosów - Sullivana Stapletona (Temistoklesa z sequela "300") i Philipa Winchestera, którzy mogą z powodzeniem stanąć w jednym szeregu ze Stallone'm, Schwarzeneggerem czy Willisem. I tak oto zaczęła się prawdziwa jazda bez trzymanki. Panowie jako brytyjscy agenci oddziału MI6 chodzą po ekranie, strzelają, biegają, wysadzają w powietrze, patroszą, zarzynają, duszą, topią, zakłuwają, torturują, zaliczają laski i zadają śmierć wszelkiego rodzaju złym typom, jakie zna współczesne kino. Ponieważ każdy odcinek dzieje się w innym regionie świata, walczą z talibami, Arabami, Rosjanami, Albańczykami, Czeczenami, Koreańczykami, afrykańskimi watażkami, komunistami, jakuzą, białymi najemnikami etc. Trup ściele się tak gęsto, że czasami fabuła gubi się w powodzi ołowiu na ekranie, ale to nie szkodzi! Jeśli szukacie serialu, gdzie dwóch mięśniaków z bezczelnymi uśmiechami bezkarnie zarzyna dziesiątki złych typów, to trafiliście w dobre miejsce. Sposób prowadzenia kamery, choreografia walk, efekty i scenografia - mistrzostwo, którego nie powstydziłyby się najlepsze produkcje sensacyjne z dawnych lat. Ot po prostu "Niezniszczalni" zamienieni w serial. Chyba nie może być lepszej rekomendacji.
"Strike Back" oryginalnie zakończono w 2015 roku wraz z piątym sezonem (lub czwartym - zależy czy się liczy pierwsze odcinki z Armitagem). I nagle nieoczekiwanie wznowiono produkcję w 2017 roku, ponownie wymieniając całą ekipę bohaterów. Stapletona i Winchestera zastąpiła grupa aktorów klasy B, a konkretnie dwóch kolesi i dwie dziewczyny, których nazwiska absolutnie nic mi nie mówią (tylko jedna z nich zagrała poboczną postać w "Grze o Tron"). Niestety poziom serialu spadł w ten sposób z bardzo dobrego do zaledwie przeciętnego poziomu. Choreografia, fabuła, akcja, scenografia - to już niestety nie to samo. Dlatego odpuszczę sobie dalsze oglądanie, ale pewnego dnia z miłą chęcią wrócę do pierwszych pięciu sezonów. Warto!
"Strike Back" oryginalnie zakończono w 2015 roku wraz z piątym sezonem (lub czwartym - zależy czy się liczy pierwsze odcinki z Armitagem). I nagle nieoczekiwanie wznowiono produkcję w 2017 roku, ponownie wymieniając całą ekipę bohaterów. Stapletona i Winchestera zastąpiła grupa aktorów klasy B, a konkretnie dwóch kolesi i dwie dziewczyny, których nazwiska absolutnie nic mi nie mówią (tylko jedna z nich zagrała poboczną postać w "Grze o Tron"). Niestety poziom serialu spadł w ten sposób z bardzo dobrego do zaledwie przeciętnego poziomu. Choreografia, fabuła, akcja, scenografia - to już niestety nie to samo. Dlatego odpuszczę sobie dalsze oglądanie, ale pewnego dnia z miłą chęcią wrócę do pierwszych pięciu sezonów. Warto!
Wniosek: Rewelacja! Świetny kawałek telewizji!