"The Railway Man" ("Droga do Zapomnienia")
O czym to jest: Brytyjski żołnierz stara się zapomnieć o traumie japońskiego obozu jenieckiego.
Recenzja filmu:
Na początek chciałbym po raz kolejny pogratulować ludziom, którzy w Polsce tłumaczą tytuły filmów. Co ciekawe, spotkałem jednego z nich na wrocławskim festiwalu filmowym. I usłyszałem od niego, że palanty takie jak on tłumaczą tytuły filmów "wedle własnego uznania". No bo kto im zabroni, prawda? Porażająca ignorancja... I tak też film "The Railway Man" stał się "Drogą do Zapomnienia". Co najgorsze, polskie tłumaczenie tytułu nijak ma się do fabuły, bo wcale nie o zapomnienie tu chodziło - wręcz przeciwnie.
No ale dość pastwienia się nad ćwierćinteligentami, przejdźmy do meritum. Otrzymaliśmy kolejny obraz o radzeniu sobie z traumą wojny, tym razem znów II wojny światowej w kontekście azjatyckiego teatru działań. Główny bohater Lomax za młodu trafia do japońskiej niewoli i w czterdzieści lat po wojnie wciąż nie może się pogodzić z tym, co tam przeżył. Rusza więc w podróż, by odnaleźć swojego dawnego japońskiego oprawcę i wywrzeć na nim zemstę. Muszę przyznać, że głównym czynnikiem, który zachęcił mnie do tego filmu był Colin Firth, do którego po "The King's Speech" mam prawdziwą słabość. Tutaj nie był aż tak rewelacyjny, choć rzecz jasna stanął na wysokości zadania. Również partnerująca mu Nicole Kidman sprawdziła się na swoim miejscu, choć tak po prawdzie czasem wydaje mi się, że pani Kidman gra zawsze na tą samą nutę. Jednak absolutnym hitem okazał się Hiroyuki Sanada. Fantastyczna, wręcz doskonała kreacja starego oficera japońskiej tajnej policji wbiła mnie w ziemię. Biję pokłony, bo mimo stosunkowo krótkiego czasu na ekranie właśnie dla tej postaci mógłbym ponownie obejrzeć ten film.
Najciekawsze jest to, że jako widz powinienem utożsamiać się z głównym bohaterem i jego rozterkami. Jednak zdecydowanie ciekawsze wydają mi się rozterki Japończyka i jego własne demony - może nawet większe, niż te należące do Lomaxa. Jeśli spodziewaliście się czegoś w stylu "Imperium Słońca" to zapewniam, że te obrazy nie mają wiele wspólnego. "The Railway Man" stanowi bardzo ciekawe studium ludzkiej psychiki i daje do myślenia. Jest też lepszy niż dotyczący podobnej tematyki "Unbroken". Może i film uderzał w trochę inną nutę, niż osobiście lubię, ale i tak przyznaję mu tytuł dobrej produkcji. Dojrzały owoc kinematografii, można by rzec.