"Fargo" [2014]
O czym to jest: W zapadłej amerykańskiej mieścinie dochodzi do zbrodni. Wielu zbrodni.
Tu należy zaznaczyć, że "Fargo" jest serialem-antologią, w którym każdy sezon ma mieć inną formę, bohaterów i miejsce akcji, ale ten sam klimat i nastrój (podobnie jak w "True Detective"). Dlatego też będziemy opisywać każdy sezon osobno. Zaczynamy!
Recenzja serialu:
W Hollywood panuje ostatnio kolejna moda. Zamiast wymyślać i wcielać w życie nowe pomysły na produkcje telewizyjne, twórcy biorą na warsztat kinowe hity sprzed paru lat i... przerabiają je na seriale. Oczywiście z innymi aktorami, zmienionymi (poszerzonymi) przebiegami fabuły, ale jednocześnie z zachowaniem oryginalnych postaci, klimatu i tego wszystkiego, co przesądziło o sukcesie takich filmów. Taki los spotkał "Od Zmierzchu do Świtu", "12 Małp", a także genialne "Fargo" braci Coen. Muszę przyznać, że na początku byłem bardzo przeciwny idei takiego odgrzewania kotletów sprzed lat. Zazwyczaj stawiam na oryginalność, a nie powtarzanie tych samych motywów, które już odniosły sukces (dlatego często staram się unikać rebootów). Ale coś spowodowało, że sięgnąłem po nowe "Fargo". I oszalałem z zachwytu.Tu należy zaznaczyć, że "Fargo" jest serialem-antologią, w którym każdy sezon ma mieć inną formę, bohaterów i miejsce akcji, ale ten sam klimat i nastrój (podobnie jak w "True Detective"). Dlatego też będziemy opisywać każdy sezon osobno. Zaczynamy!
SEZON 1
Po pierwsze trzeba zaznaczyć, że serialowe "Fargo" jest nie tyle rebootem, ile de facto sequelem oryginalnego filmu (uważni widzowie dostrzegą połączenie na początku czwartego odcinka pierwszego sezonu). Gdy tylko zobaczyłem obsadę, mój nos wyczuł hit na odległość. W głównych rolach obsadzono Martina Freemana - którego każda kreacja (od Watsona po Bilba) to prawdziwy samograj - a także doskonalącego się z filmu na film Billy'ego Boba Thorntona. Dorzućcie do tego parę znanych serialowych mordek (w tym Colina Hanksa) i macie wybuchową mieszankę. Freeman w roli stłamszonego agenta ubezpieczeniowego w zapadłej amerykańskiej mieścinie, zrobił coś niesamowitego - w dziesięć odcinków przeprowadził nas pełną drogą, zaczynając od współczucia do jego postaci, a kończąc na prawdziwym obrzydzeniu. Z kolei Thornton w roli psychopatycznego mordercy wzniósł się na wyżyny geniuszu, a jego kreacja może śmiało stać w jednym szeregu z takimi geniuszami zbrodni jak Hannibal Lecter czy "morderca z butlą" z "No Country for Old Men". To był absolutny, psychodeliczno-makabryczny odjazd!
Nadto realia serialu po prostu zrzucały z krzesła - oto w zapomnianej mieścinie pod kanadyjską granicą, gdzie jedyne problemy to zaśnieżone drogi i wykroczenia drogowe, nagle zaczynają się sypać trupy. Jeden, drugi, dziesiąty... Na przestrzeni kilku tygodni splot niespodziewanych wydarzeń pociąga zbrodnię za zbrodnią, której może się przeciwstawić jedynie niezbyt rozgarnięta policjantka z miejscowego komisariatu. Nagle nikt nie może czuć się bezpieczny, a wrażenie zagrożenia potęguje fakt, że wszystkie postacie na ekranie zachowują się, jakby cierpiały na niedorozwój umysłowy (w sam raz dla mieścin cierpiących na chów wsobny). Niesamowicie absurdalna, porażająca czarnym humorem i zbiegami okoliczności historia, która - rzeczywiście - mogłaby się zdarzyć naprawdę. Uwielbiam!
Wniosek: Absolutny hit. Pozycja obowiązkowa.
SEZON 2
Z wielkimi nadziejami oczekiwałem na drugi sezon wspaniałego "Fargo". Nie wystraszyła mnie planowana zmiana obsady - wręcz przeciwnie! Nowa seria miała stanowić prequel pierwszej i opowiadać o wspominanej kilkukrotnie masakrze w Sioux Falls. Głównym bohaterem uczyniono młodego Lou Solversona, którego w pierwszym sezonie poznajemy jako starszego, emerytowanego policjanta. Tymczasem w roku 1979 wpadł on, podobnie jak później jego córka, na trop zbrodni, która zaczęła prowadzić do kolejnej, a ta do następnej, następnej i następnej...
To z całą pewnością cały czas oryginalne "Fargo": małe miasteczko, niezbyt bystrzy mieszkańcy, zimowa aura, poczucie osamotnienia i trywializacja przemocy, która pełza pod powierzchnią nawet najbardziej spokojnej okolicy. Ogląda się to fenomenalnie! Nie mogę się nachwalić zarówno przebiegu akcji (licznik zabitych sięgał zenitu), bystrych dialogów i cudownej gry aktorskiej, w której sam nie wiem, kto był lepszy. A więc wymienię moich ulubieńców: Patrick Wilson w kreacji uczciwego "gliny z powołania", jego mentor (i przy okazji teść) będący szeryfem (Ted Danson, którego znacie z końcowych sezonów "CSI"), Jesse Plemons w roli niezbyt rozgarniętego miejscowego rzeźnika, Kirsten Dunst jako jego feminizująca żona-fryzjerka czy wspaniały Bokeem Woodbine w roli literata, a przy okazji płatnego mordercy. A to tylko część niepowtarzalnej plejady postaci drugoplanowych! Trudno mi stwierdzić, który sezon "Fargo" jest lepszy, ale bez wątpienia obydwa stanowią obowiązkową pozycję. A dodanie smaczku SF w klimacie "Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia", tak popularnych w końcówce lat 70., czyni tę produkcję wspaniałym obrazem rzeczywistości roku 1979. Może i w krzywym zwierciadle, ale jednak. Ach, tak bardzo czekam na trzeci sezon!
To z całą pewnością cały czas oryginalne "Fargo": małe miasteczko, niezbyt bystrzy mieszkańcy, zimowa aura, poczucie osamotnienia i trywializacja przemocy, która pełza pod powierzchnią nawet najbardziej spokojnej okolicy. Ogląda się to fenomenalnie! Nie mogę się nachwalić zarówno przebiegu akcji (licznik zabitych sięgał zenitu), bystrych dialogów i cudownej gry aktorskiej, w której sam nie wiem, kto był lepszy. A więc wymienię moich ulubieńców: Patrick Wilson w kreacji uczciwego "gliny z powołania", jego mentor (i przy okazji teść) będący szeryfem (Ted Danson, którego znacie z końcowych sezonów "CSI"), Jesse Plemons w roli niezbyt rozgarniętego miejscowego rzeźnika, Kirsten Dunst jako jego feminizująca żona-fryzjerka czy wspaniały Bokeem Woodbine w roli literata, a przy okazji płatnego mordercy. A to tylko część niepowtarzalnej plejady postaci drugoplanowych! Trudno mi stwierdzić, który sezon "Fargo" jest lepszy, ale bez wątpienia obydwa stanowią obowiązkową pozycję. A dodanie smaczku SF w klimacie "Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia", tak popularnych w końcówce lat 70., czyni tę produkcję wspaniałym obrazem rzeczywistości roku 1979. Może i w krzywym zwierciadle, ale jednak. Ach, tak bardzo czekam na trzeci sezon!
Wniosek: Wciąż trzyma poziom. Kryminał surrealistyczny do granic możliwości!