"Legend of the Guardians: The Owls of Ga'Hoole" ("Legendy Sowiego Królestwa: Strażnicy Ga'Hoole")
O czym to jest: Dobre sowy walczą ze złymi sowami.
Recenzja filmu:
Daleki jestem od traktowania filmów animowanych jako osobnej gałęzi kinematografii. Film to film, a sposób wykonania (animacja, gra aktorów, kukiełki czy cokolwiek innego) to jedynie metoda prezentacji fabuły. Zwłaszcza, jeśli znani aktorzy podkładają głos podczas dubbingu postaci - wtedy nie mamy żadnych wątpliwości, że jest to pełnoprawny owoc kinematografii, który można (i należy) oceniać tak jak inne filmy.
Dlatego też w sam raz na niedzielne popołudnie włączyłem sobie "Legendy Sowiego Królestwa" z 2010 roku. To animowaną opowieść o sowach - tych dobrych (tytułowych Strażnikach, wśród których znaleźli się Geoffrey Rush, David Wenham i Hugo Weaving) i tych złych, chcących podbić cały świat pod wodzą sowiego Sama Neilla. Wyszła z tego typowa bajka, czy raczej film fantasy - oto pewna młoda sowa marzy, by zostać bohaterem, w związku z czym musi w niespodziewanych okolicznościach opuścić dom, zebrać drużynę, pokonać zło i uratować świat. Znacie to, prawda? Nic dziwnego, bo schemat 99% produkcji fantasy właśnie tak wygląda. Campbell w Bohaterze o Tysiącu Twarzy nazwał ten schemat drogą bohatera mitycznego. "Legendy Sowiego Królestwa" to czysty przedstawiciel tego nurtu, może nawet zbyt czysty, bo przez to niestety w ogóle nieodkrywczy i niezaskakujący.
A szkoda, bo przede wszystkim należy ten film pochwalić za oszałamiającą animację. Takich efektów nie widziałem w kinie animowanym chyba od czasów "Króla Lwa", a to przecież była zupełnie inna technologia. Tu otrzymaliśmy prawdziwy pokaz fajerwerków jeśli chodzi o zdjęcia, ruch kamery, animację postaci i wszystko inne, co pojawiło się na ekranie. Obserwowanie armii sów odzianych w zbroje, z metalowymi szponami i szablami - obłęd i uczta dla oka. Naprawdę szkoda, że fabuła nie dostarczyła nam więcej odkrywczych elementów, bo takie wykonanie zasługiwało na porządną historię. A tak wyszła z tego zwykła bajka. Ale za to w sam raz dla młodszych widzów i bardzo pouczająca... przyrodniczo. Któż z nas wiedział, że na świecie jest tyle gatunków sów?
Wniosek: Bajka taka sobie, ale za to przepiękna wizualnie. Można oglądać bez dźwięku.