"The Knick"
O czym to jest: Początki współczesnej medycyny w nowojorskim szpitalu.
Recenzja serialu:
Są seriale, które teoretycznie nie powinny były powstać. Nie dlatego, że są marne, wręcz przeciwnie: są tak dobre, tak inne i tak wyróżniające się z tłumu, że ciężko sobie wyobrazić, by mogły znaleźć odbiorców. A jednak! Poznajcie "The Knick", serial medyczny przypominający produkcję gore o zabarwieniu kostiumowym. Z nutką kryminału.
Jak się pewnie domyślacie, widziałem w swoim życiu setki (jeśli nie tysiące) filmów i seriali, ale czegoś takiego jak "The Knick" jeszcze nie spotkałem. Akcja rozpoczyna się w Nowym Jorku w roku 1900, w szpitalu Knickerbocker w Harlemie (co ciekawe, naprawdę istniał taki szpital w tym miejscu w latach 1862-1979). Operuje w nim doktor Thackery, prawdziwy człowiek renesansu, a przy tym skrajny narkoman i hedonista. Pomaga mu cały zespół barwnych postaci, na czele z pierwszym czarnoskórym chirurgiem w mieście, aroganckim rasistą i piewcą eugeniki, pielęgniarką-nimfomanką, wyzwoloną dziedziczką wielkiej fortuny z zadatkami na detektywa, zakonnicą z diabłem za skórą oraz chciwym, skorumpowanym administratorem szpitala. Niezła galeria osobliwości, prawda? "The Knick" podobnie jak inne nowoczesne seriale nie skąpi nam nagości, krwi, przekleństw i upadków moralnych. Jeśli więc szukaliście kolejnej medycznej opery mydlanej w stylu "Ostrego Dyżuru", to muszę was rozczarować. "The Knick" jest realistyczny do bólu, zarówno pod względem formy, jak i treści.
A propos formy: tak wspaniałej, prawdziwej scenografii nie widziałem w telewizji od naprawdę dawna. Realia roku 1900 są zrobione tak perfekcyjnie, że moglibyśmy uwierzyć w wynalezienie wehikułu czasu, który przeniósł nas sto lat w przeszłość. Kostiumy, przedmioty, wnętrza, akcent aktorów, klimat miasta imigrantów ledwo nadążającego za galopującą rewolucją przemysłową, niewiarygodne rozwarstwienie społeczne, głęboki rasizm, dwulicowość i zgnilizna moralna, korupcja i przestępczość w starym stylu - oto prawda o tamtych czasach. Ale to przecież serial medyczny, więc i tych wątków nie mogło zabraknąć. W roku 1900 dopiero świtała epoka, w której więcej pacjentów opuszczało mury szpitala żywych, niż martwych. Wynajdywanie nowych procedur, leków, technik operacyjnych i narzędzi sypało się jak z rękawa, choć czasem zdarzało się ich odkrywcom zejść na manowce. Ale, jak słusznie zauważa promocyjne hasło serialu: nowoczesna medycyna musiała się gdzieś zacząć.
Nie mogę nic zarzucić tej produkcji. Clive Owen w głównej roli jest absolutnie rewelacyjny, godny najwyższych nagród branżowych. Polecam też śledzić młodziutką Eve Hewson, grającą tu siostrę Elkins: przeczuwam, że przed nią wielka kariera. Szkoda byłoby, gdyby serial miał się zakończyć po dwóch sezonach, bo wciąż czuję niedosyt. Przełom XIX i XX wieku jest zdecydowanie za mało wyeksploatowany w kinematografii.
Wniosek: Rewelacyjne, ale nie dla widzów o słabych nerwach.