"Crimson Peak" ("Crimson Peak - Wzgórze Krwi")

O czym to jest: Młoda mężatka wprowadza się do nawiedzonego domu.

crimson peak wzgórze krwi film recenzja guillermo del toro tom hiddleston

Recenzja filmu:

Nie lubię horrorów. Nie dlatego, że są słabe, tylko dlatego, że za bardzo wchodzą mi do głowy. Meksykańskiego reżysera Guillermo del Toro nazywa się "królem horrorów" od czasów, gdy zdetronizował na tym stanowisku M. Night Shyamalana. Przyznaję, że jego "Labirynt Fauna" był dziełem znakomitym - zarówno wizualnie, jak i fabularnie. Niestety obawiam się, że "Crimson Peak", poza wspaniałą oprawą artystyczną, może zaproponować niewiele więcej.

Jest jeden powód, dla którego istnieje cała armia psychofanów tego filmu, gotowych bronić go za cenę życia - nazywa się Tom Hiddleston. Ten angielski aktor, którego znacie najbardziej z roli Lokiego w "Marvel Cinematic Universe", uchodzi za uosobienie piękna dla wielu nastolatek na całym świecie. Niestety, jakkolwiek okrutnie to zabrzmi, pan Hiddleston "nie umieć w aktorstwo". Jako Loki jest oczywiście na swój sposób uroczy, ale takie produkcje jak "The Hollow Crown" czy "Crimson Peak" pokazują, że nie radzi sobie z poważniejszymi rolami. A to dla aktora prawdziwy grzech śmiertelny! Ale bądźmy sprawiedliwi, że nie tylko on gra w tym filmie dość marnie. Również Mia Wasikowska, czyli główna bohaterka, nie pokazuje nic wybitnego. Nie porwała mnie w burtonowskiej "Alicji w Krainie Czarów" i nie oszołomiła również tutaj. Trzecia główna postać, kryptyczna szwagierka głównej bohaterki grana przez Jessicę Chastain, jest jedynym jasnym punktem obsady. Jest tak dobra, że choć znam panią Chastain z wielu innych ról, nie poznałem jej aż do napisów końcowych. Brawo! 

Wizualnie "Crimson Peak" to rzecz jasna mistrzostwo scenografii i kostiumów - co do tego nie ma wątpliwości. Realia końcówki XIX wieku w gotyckim i pełnym przepychu wydaniu, połączone z mroczną atmosferą gnostycznej grozy, robią piorunujące wrażenie. Ten film wręcz ocieka kolorami, fantazyjnymi kształtami i upiorną architekturą, godną najlepszych klasyków gatunku. Niestety tym, co ciągnie go w dół (prócz gry aktorskiej), jest fabuła. Żaden zwrot akcji nie był dla mnie zaskakujący, mało tego: wszystko dało się przewidzieć po pierwszych trzydziestu minutach filmu. Miało być głęboko, odkrywczo i z przesłaniem (jak w "Labiryncie Fauna"), a wyszło po prostu... typowo. W ten sposób piękna gotycka historia zmieniła się w zwykły slasher, który nie oferuje nic ponad klasyczne wyskakiwanie z szafy, wizje duchów w lustrze, tryskającą krew czy cienie przemykające w pustym korytarzu. Widzowie, którzy lubią się bać, pewnie będą zadowoleni... Ale ja oczekuję czegoś więcej niż zwykłego straszenia. Jak do tej pory filmy Shyamalana (choćby najnowsza "Wizyta"), dają mi o wiele więcej satysfakcji. Panie del Toro, stać pana na więcej!

Wniosek: Przepiękne wizualnie, ale nie porywa fabułą.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger