"Robin Hood"
O czym to jest: Jak Robin Hood stał się Robin Hoodem.
Wniosek: Nuda, bzdura i chała! Obraża inteligencję widza!
Recenzja filmu:
Słyszycie: Robin Hood. Myślicie: wyjęty spod prawa łucznik, biegający z bandą kumpli po lesie, rabujący bogatych i rozdający biednym, walczący z pachołkami Szeryfa z Nottingham, ewentualnie Księcia/Króla Jana Bez Ziemi. Zgadza się? Skoro tak, to chyba film zatytułowany "Robin Hood", na dodatek nakręcony przez Ridleya Scotta, powinien zawierać któryś z powyższych elementów? Pfff, a po co...?
Ten film to jedno wielkie oszustwo! To rabunek pieniędzy widza, którzy dali się zwieść fałszywemu trailerowi (możecie go obejrzeć poniżej) i myśleli, że idą na film o Robin Hoodzie. Tymczasem dostali dziwną, pozbawioną logiki, nudną historię o... w sumie trudno stwierdzić o czym. O bandzie kolesi w kolczugach, jeżdżących po polach w prawo i w lewo, i od czasu do czasu strzelających z łuków. To nie miało żadnego sensu! Była za to cała masa absurdów, i to w takiej ilości, że taśma filmowa powinna była dokonać samozapłonu! Robin Longstride, czyli Russell Crowe, jest w tym filmie zwykłym łucznikiem, a przy okazji też krzyżowcem. Jego ojciec był kamieniarzem, który z jakiegoś powodu napisał Wielką Kartę Swobód (sic!), podpisaną następnie przez połowę angielskiej arystokracji. Że niby co?! Mało tego, nasz Robin potrafi strzelać jak rasowy snajper, pisać, czytać, zachowywać się i mówić jak rycerz, a przy okazji jest naprawdę charyzmatycznym gościem, który przyćmiewa angielskiego króla swoją idealną postawą obywatelską! No nie ma co się dziwić, jego ojciec był przecież XI-wiecznym KAMIENIARZEM! Wygląda na to, że "Robin Hood" został skierowany wyłącznie do tych widzów, którzy nie mają zielonego pojęcia o historii i realiach epoki. Przykro mi to mówić, ale twórcy filmu ewidentnie biorą nas za idiotów!
Uwierzcie mi, że Russell Crowe miewał w swoim życiu lepsze role, i to wiele razy (no, może nie licząc "The Man with the Iron Fists"). W roli Marion partneruje mu Cate Blanchett, która była tu całkiem w porządku do momentu aż wbiła się w zbroję i pogalopowała na pole bitwy na czele tuzina nastolatków z patykami... Oprócz tego w filmie wystąpili Król Jan (świetny jak zawsze Oscar Isaac, choć kompletnie zmarnowany pod względem potencjału), Szeryf z Nottingham (zupełnie zbędny dla fabuły), Max von Sydow jako stary Loxley, William Hurt jako ktoś tam ze szlachty, a także Mark Strong jako klasyczny łysy zbir z rozdzielnika (koniecznie z blizną!). Straszny tłum, prawda? Gdyby wyciąć połowę tych postaci, film na niczym by nie stracił, a może byłby mniej bezsensowny. Nie mam zielonego pojęcia, PO CO nakręcono "Robin Hooda". Bo na pewno nie dlatego, żeby opowiedzieć jakąś rozsądną historię o tym banicie z Sherwood. Kochani widzowie, zostaliśmy ograbieni!
Jedyne co się broni, to sceny batalistyczne i scenografia, która jednak się nie umywa do "Robin Hooda: Księcia Złodziei". Poza tym, co chyba najważniejsze, czterdziestoparoletni Crowe był za stary do tej roli! Gdy Michael Praed grał Robin Hooda w "Robinie z Sherwood" był po dwudziestce, a gdy Kevin Costner grał go w "Księciu Złodziei", był po trzydziestce. Po co nam stary Robin Hood? To nawet nie jest fajne do oglądania! Starego Robina znakomicie zagrał Sean Connery w "Powrocie Robin Hooda" i tego się trzymajmy. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że historie typu origin, czyli opowiadające o genezie postaci, rzadko się udają. To może po prostu... ich nie kręcić? Co komu szkodziło znów pokazać zbójnika i jego wesołą gromadkę kolegów w rajtuzach? Nieistotne, jak się nim stał i kim był wcześniej! Wcześniej, do ciężkiej cholery, nie był Robin Hoodem, więc po co oglądać o nim film?!
"Robin Hood" to film pseudo-historyczno-kostiumowy z elementami batalistycznymi. Nuda! Dwie i pół godziny katorgi, czerstwych tekstów, idiotyzmów fabularnych i snucia się po ekranie z okazjonalnym truposzem tu i tam. Ridley Scott, reżyser cierpiący na artystyczną chorobę dwubiegunową, kręci albo bardzo dobre filmy, albo kompletne szmiry. To była szmira. Obejrzałem ją w życiu dwa razy, i o dwa za dużo! Trzeciego nie będzie.
Wniosek: Nuda, bzdura i chała! Obraża inteligencję widza!