"Spotlight"

O czym to jest: Kulisy zdemaskowania pedofilskiej siatki wśród amerykańskich księży.

spotlight film recenzja plakat michael keaton

Recenzja filmu:

Dobry film obyczajowy lub dramatyczny jest jak najlepszej klasy wino i obiad w wykwintnej restauracji. Oczywiście popkulturowe sieczki, niczym burger z frytkami z pobliskiej knajpy, też mają swoje zalety (są pyszne i dają dużo frajdy), ale to właśnie obyczajówka jest tym, co czyni kino Dziesiątą Muzą. I mogę z zadowoleniem powiedzieć, że "Spotlight" dał mi właśnie ten rodzaj dojrzałej, wysmakowanej satysfakcji.

Po pierwsze, choć pewnie niektórym trudno będzie w to uwierzyć, to wszystko prawda. Rzecz wydarzyła się w 2001 roku, niedługo przez zamachami 11 września. Grupa bostońskich dziennikarzy, zwana Spotlight, zdemaskowała gigantyczną siatkę pedofili-księży, przez dekady wykorzystujących dzieci w mieście i w całym kraju. Dostali za to nagrodę Pulitzera, a skutki ich odkrycia do dzisiaj rezonują w całym Kościele katolickim (również Polsce - znamienne sprawy arcybiskupów Paetza czy Wesołowskiego). "Spotlight" niezwykle wiernie, bo na wzór dokumentu, opowiada tę historię. Pierwszym co rzuca się w oczy jest znakomita obsada, w której jedna gwiazda ściga się z drugą. Przede wszystkim możemy tu spotkać Michaela Keatona, który po "Birdmanie" zaliczył brawurowy powrót do pierwszej ligi kina. Ale to nie jego postać (mimo, że jest głównym bohaterem) jest tu najlepsza, bo deklasuje go zaskakujący Mark Ruffalo! Ten aktor, znany dotychczas szerszej publiczności głównie dzięki roli Hulka w "Avengersach", zdobył się na totalną i całkowitą zmianę swojego oblicza. Jego kreacja dziennikarza Michela Rezendesa jest przejmująca i szczera do głębi, a przy tym całkowicie inna od tego, co do tej pory Ruffalo nam pokazał. Zauważcie, że aktor nie zmienił tu swojego wyglądu, nie było też żadnej charakteryzacji czy kostiumu. Tylko i wyłącznie jego gra aktorska spowodowała taki efekt! Nie dziwię się, że dostał za to nominację do Oscara, nie zdziwię się również, jeśli to on zdobędzie w tym roku statuetkę. Oprócz wspomnianej dwójki, w filmie pojawia się też Rachel McAdams (choć nie mam pojęcia, czemu też dostała nominację do Oscara), a także lubiany przeze mnie Liev Schreiber, którego oglądam zdecydowanie za rzadko. Świetna obsada, nieprawdaż?

Ponieważ to film prawdziwy, nie znajdziecie tu ani jednej sceny akcji. Żadnych pościgów, strzelanin, wybuchających samochodów czy bandziorów w kominiarkach. Są za to długie rozmowy, solidne dziennikarskie śledztwo, mechanizmy prawne i szokujący obraz rzeczywistości, o której wszyscy wiedzieli, lecz nikt o niej nie mówił. I właśnie ten przekaz, o grzechu milczenia, jest tym co czyni "Spotlight" znakomitym filmem. Polecam - powinno się znać.

Wniosek: Świetnie nakręcone, znakomicie zagrane. Porusza widza.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger