"London Has Fallen" ("Londyn w Ogniu")
O czym to jest: Agent Secret Service musi uratować Prezydenta USA. Znowu.
Wniosek: Strzelanka na poziomie pierwszej części, na szczęście z nieco mniej głupią fabułą.
Recenzja filmu:
Nic tak nie poprawia humoru, jak rozwalenie stada terrorystów po ciężkim dniu pracy! Aczkolwiek nie chciałbym być agentem Secret Service służącym Prezydentowi Aaronowi Eckhartowi. To prawdopodobnie najniebezpieczniejszy zawód świata, albowiem już po raz drugi za czasów jego urzędowania, niemal wszyscy agenci zostali rozniesieni w drobny mak przez bandziorów. Oczywiście ten smutny los nie spotkał najlepszego z nich, a więc Mike'a Banninga, który tym razem zamienił stres pourazowy na żądzę mordu, jednocześnie do perfekcji doprowadzając swoje ulubione metody wyprawiania terrorystów na tamten świat - headshoty i dźganie nożem w tętnicę.
"London Has Fallen" to sequel udanej strzelanki w stylu lat 90., czyli "Olympus Has Fallen". Ale nie martwcie się, jeśli nie oglądaliście pierwszej części - nie licząc tych samych postaci, "London" nie ma z "Olympus" żadnych punktów wspólnych w zakresie fabuły (mało tego, nawet nikt nie wspomina o poprzedniej próbie rozwalenia Prezydenta USA!). Akcja filmu zawędrowała z Białego Domu do Londynu, który zmienił się w jedno wielkie pole bitwy rodem z gier typu FPS. Arabscy terroryści, poprzebierani za policjantów i żołnierzy, krążą po ulicach, polując na światowych przywódców, którzy zjechali na pogrzeb premiera Wielkiej Brytanii. Ale nie martwcie się, bowiem dopóki Prezydent USA jest cały i zdrowy, wolny świat nie upadnie! Obroni go Mike Banning, uzbrojony w arsenał przekleństw i tekstów suchych jak piaski Sahary. To i tak postęp w porównaniu z "Olympus Has Fallen", gdzie czasem nie dało się słuchać jego czerstwych pogaduszek. Ponadto sam Prezydent Świata również chwycił za broń i z werwą godną prawdziwego komandosa rozwalał bandziorów jednego po drugim (przydało się Eckhartowi szkolenie w "Battle: Los Angeles", prawda?). Na szczęście nikt nie musiał tym razem ratować ludzkości przed wojną jądrową i całe szczęście, bo co za dużo, to niezdrowo! Ale co Londyn oberwał, to jego.
Technicznie jest bardzo dobrze, choć niektórzy krytycy narzekają na słabe efekty - ale czy ja wiem? Ludzie, przecież to nie nowy "Matrix" tylko zwykła strzelanka! Wybuchy są pro, trup ściele się aż miło, a dynamiczny szturm jednostki SAS na Terrorist Grand Central zapada w pamięć. Są pistolety, karabiny, noże, granaty, rakiety przeciwlotnicze i ładunki wybuchowe, a więc czego chcieć więcej? Przecież w tym filmie Mike Banning wygłasza uniesione teksty o wyższości wolnego świata przy jednoczesnym wybijaniu zębów terroryście - i o to chodzi! Jeśli chcecie dobrej, bezmózgiej rozrywki po kilku piwach, to "London Has Fallen" spełni wasze oczekiwania. God bless America!
Wniosek: Strzelanka na poziomie pierwszej części, na szczęście z nieco mniej głupią fabułą.