"The Muppets" ("Muppety") [2015]
O czym to jest: Muppety prowadzą talk show telewizyjny.
Wniosek: Świetne, a pierwsze odcinki wręcz wybitne.
Recenzja serialu:
Pewne rzeczy (i produkcje) są ponadczasowe. Muppety zrosły się na stałe z popkulturą, co do tego nie ma wątpliwości. Geniusz Jima Hensona polegał na tym, że zaprojektował idealne postacie, wspaniale reprezentujące cechy ludzkiego charakteru. Większość z was zna znerwicowanego Kermita, arogancką pannę Piggy, rzucającego sucharami Fozziego czy szalonego Gonza. Dlatego też Muppety odradzają się co kilka lat i nie tracą na popularności mimo upływu lat. Tym razem powróciły w formie trzeciego pełnokrwistego serialu.
"The Muppet Show" i mniej znane "Muppets Tonight" to rzeczy wybitne, o ile oczywiście ktoś lubi Muppety jako takie. Nowa odsłona "The Muppets" powróciła w formie talk show, we współczesnym wydaniu klasy late-night show (czyli coś na wzór programów Johna Olivera, Jimmy'ego Kimmela czy w Polsce nieudolnie ich naśladującego Kuby Wojewódzkiego). Serial opowiada o produkcji takiego programu, z panną Piggy jako prowadzącą rzecz jasna. Kermit jako producent i reszta Muppetów harują zaś za kulisami na sukces najsłynniejszej Świni Hollywood, czujnie śledzeni przez kamerę, jak przystało na porządną produkcję typu mockumentary. Jak możecie się domyśleć, jest to doskonała okazja do wbicia całej poduszki szpilek w show-biznes filmowy i telewizyjny, a także realia pracy w korporacji jako takiej.
Od pierwszego odcinka "The Muppets" ostro jedzie po bandzie. To nie jest już produkcja dla dzieci - Muppety dorosły razem z widzami, którzy wychowywali się na "The Muppet Show" i "Ulicy Sezamkowej", a dziś mają własne życie. Są więc gagi ze spraw uczuciowych, materialnych, rodzinnych czy psychologicznych. Okazuje się, że Muppety też się rozwodzą, biorą kredyty, wpadają w nałogi czy mają kłopoty z prawem. Sporo w tym czarnego humoru, a jeśli ktoś mniej więcej orientuje się w realiach show-biznesu, to bawi się kilka razy bardziej. Dla mnie prym wiodą tu niepoprawny kobieciarz Pepe (pan krewetka) oraz homoseksualny krawiec Uncle Deadly, choć i zniszczony przez narkotyki zespół muzyczny ze Zwierzakiem w składzie dosłownie rozkłada na łopatki. Widz nie przestaje się śmiać!
Niestety najwyraźniej "The Muppets" nastąpiło komuś na odcisk, bowiem w połowie pierwszej serii zmieniono twórcę i scenarzystów celem ułagodzenia formy serialu. Żarty stały się mniej złośliwe, wątki bardziej familijne, a cały poziom produkcji tak jakby zszedł jeden poziom niżej. Na szczęście nie ma tragedii, bo serial nadal da się oglądać... ale to już nie to samo. Szkoda, że w USA znowu wygrała poprawność polityczna, składając dobrą rozrywkę na ołtarzu purytańskiej moralności. Ale takie są Stany Zjednoczone - to kraj gigantycznych kontrastów.
Na szczęście w finalnym podsumowaniu wygląda to nadal pozytywnie. Muppety są stworzone do tego, by być serialem. I choć druga część sezonu nie była aż tak wybitna jak pierwsza, to trzyma poziom. Z całego serca mam nadzieję, że to nie koniec Muppetów w telewizji, a kolejne gagi i salwy śmiechu są wciąż przed nami.
Wniosek: Świetne, a pierwsze odcinki wręcz wybitne.