"Rambo" ("John Rambo")
O czym to jest: Rambo rozwala złych gości w Birmie.
Wniosek: Jedna z najlepszych części cyklu. Na pewno najbardziej realistyczna.
Recenzja filmu:
Podobnie jak większość dzieci epoki kaset wideo, wychowałem się na takich filmach jak "First Blood". Wielcy, niezniszczalni herosi, pokotem kładący złych gości przy użyciu karabinów z niekończącą się amunicją, są symbolem kina klasy B lat 80. Chyba nikt nie spodziewał się, że trylogia o przygodach Johna Rambo (drugiej po "Rocky'm" wiekopomnej roli Sylvestra Stallone'a) przerodzi się w kwadrologię. A tymczasem nieoczekiwanie "Rambo" stanowi nie tylko doskonałe zamknięcie i podsumowanie tej historii, ale jest też jednym z najlepszych filmów tego typu.
W tej opowieści John Rambo, już podstarzały i zmęczony życiem, wybiera się na swoją ostatnią misję, by uratować chrześcijańskich misjonarzy w Birmie. Co istotne, "Rambo" porusza w ten sposób tragiczny los zapomnianych przez świat chrześcijańskich Karenów, po dziś dzień masakrowanych w Birmie przez trzymających władzę buddyjskich Bamarów. I jak na film akcji przystało, nie stroni od krwawych i naturalistycznych scen tortur, efektownego zabijania złych ludzi i sporej dozy pirotechniki. Jest nawet miejsce dla kultowej ekipy najemników, w której prym wiedzie złorzeczący zabijaka (rewelacyjny Graham McTavish, którego znacie jako Dwalina z "Hobbita") i sympatyczny młody snajper (identyczną postać możecie spotkać w "The Expendables 2"). Nie liczcie oczywiście na zbyt głęboką treść - bo choć film porusza ważny temat losu Karenów, jest tak naprawdę pospolitą strzelanką. Ale za to świetnie nakręconą!
Można śmiało powiedzieć, że po prawie trzydziestu latach na ekranie historia Johna Rambo zatoczyła pełen krąg. Czy oznacza to, że kiedykolwiek powstanie "Rambo 5"? Osobiście odnoszę wrażenie, że jest to już niepotrzebne. Ale jeśli Sylvester Stallone będzie w stanie dołożyć do tej historii coś świeżego, to jestem na tak!
Wniosek: Jedna z najlepszych części cyklu. Na pewno najbardziej realistyczna.