"Ghostbusters" ("Pogromcy Duchów") [1984]
O czym to jest: Grupa naukowców walczy z duchami w Nowym Jorku.
Wniosek: Kultowe w każdym znaczeniu tego słowa.
Recenzja filmu:
Są filmy, o których nie można powiedzieć złego słowa. Określenie "kultowe" nie oddaje w pełni impaktu, z jakim wdarły się do światowej kultury. Przykładem takiego obrazu są oczywiście "Pogromcy Duchów" - film, który nakręcono ponad trzydzieści lat temu, a mimo to nie stracił ani trochę na świeżości!
Nie spotkałem się z osobą, która nie oglądałaby tej produkcji, zatem podejrzewam że znacie ją bardzo dobrze. Ja mogę się wypowiedzieć wyłącznie w samych superlatywach. Zaczynając od fabuły: grupa nerdów postanawia spełnić swoje marzenie i zacząć łapać duchy na poważnie. Zakładają firmę, budują super sprzęt i karawanem przerobionym na duchowóz ruszają na ulice Nowego Jorku. Czego chcieć więcej? Bill Murray, Dan Aykroyd, Harold Ramis i Ernie Hudson przeszli tym samym do historii postaci popkultury i choćby nie wiem jak się starali, nigdy nie wyzbędą się tego dziedzictwa (przypomnijcie sobie "Zombieland" i słynne odwiedziny w domu Murraya). Oczywiście trzeba wspomnieć też o pięknej Sigourney Weaver i niepowtarzalnym Ricku Moranisie, którego przedwczesna emerytura przyniosła wielki cios dla światowej komedii. Z taką obsadą żaden film nie ma prawa ponieść klęski!
Najwspanialsze jest to, że efekty specjalne nie zestrzały się ani trochę. Duchy nadal straszą i bawią, a piankowy marynarzyk depczący Manhattan raz za razem rozbawia do łez. I jeszcze ta muzyka! "Pogromców Duchów" mógłbym oglądać w kółko codziennie. Nigdy mi się nie znudzą i zawsze poprawią mi humor.
A gdy wy jesteście smutni? Who you gonna call?
Wniosek: Kultowe w każdym znaczeniu tego słowa.