"The Bourne Supremacy" ("Krucjata Bourne'a")
O czym to jest: Jason Bourne mści się na złych agentach CIA.
Wniosek: Żwawe kino sensacyjne. Przyjemnie się ogląda.
Recenzja filmu:
Jak ja lubię, gdy sequel okazuje się lepszy od oryginału! To zawsze przyjemna niespodzianka, bo zazwyczaj serie filmowe mają tendencję do degeneracji, zamiast rozwoju. Tymczasem "Krucjata Bourne'a" zachowuje klimat pierwszego filmu, jednocześnie szlifując go tam, gdzie były niedociągnięcia - czyli przede wszystkim w scenach akcji.
O ile "Tożsamość Bourne'a" była produkcją na wskroś szpiegowską, to "Krucjata" jest już szpiegowsko-sensacyjną. Dwa razy tyle pościgów, dwa razy tyle zwrotów akcji i dwa razy tyle fajnych pomysłów. W sequelu powróciły niemal wszystkie postacie z jedynki, dzięki czemu ogląda się to praktycznie jak jedną opowieść. A jako wisienkę na torcie dodam, że do obsady dołączono Karla Urbana, mojego ulubionego drewnianego aktora! Jak możecie się domyśleć, źli agenci CIA nie zostawili Jasona Bourne'a w spokoju, zakłócając mu sielską emeryturę w Indiach. Uzbrojony w pomysłowość i perfekcyjne wyszkolenie, ex-agent wyrusza zatem w ciemne zaułki Berlina i Moskwy, by dopaść swoich prześladowców. Jestem usatysfakcjonowany, bowiem postać Bourne'a przestała błądzić jak dziecko we mgle, stając się najbardziej pomysłowym szpiegiem w historii kina. I o to chodziło!
Spotkałem się z zarzutami co do pracy kamery w tym filmie - dlatego, że większość ujęć była kręcona z ręki. Jednak ja stoję na stanowisku, że dodało to tej historii niezbędnej dynamiki i tempa. Pościgi oglądało się dzięki temu z dużą przyjemnością, a przecież o to chodziło. Jeśli tylko ten klimat zostanie utrzymany, z chęcią obejrzę kolejne części cyklu. Prawdę mówiąc nie mogę się już doczekać.
Wniosek: Żwawe kino sensacyjne. Przyjemnie się ogląda.