"Harry Potter and the Goblet of Fire" ("Harry Potter i Czara Ognia")
O czym to jest: Harry Potter bierze udział w turnieju czarodziejów.
Wniosek: Gdyby nie świetna końcówka, byłoby bardzo słabe!
Recenzja filmu:
Ten film mógłby być lepszy. I to o wiele lepszy. Nie wiem, czy to wina materiału źródłowego, czy też po prostu nowy reżyser Mike Newell nie udźwignął tematyki fantasy (jestem w stanie w to uwierzyć, zwłaszcza że kilka lat później Newell popełnił "Księcia Persji"). "Czara Ognia" z jednej strony próbowała kontynuować mroczną narrację zapoczątkowaną w "Więźniu Azkabanu", ale ostatecznie dostarczyła nam kino dla nastolatków, z emocjonalnymi problemami rodem z "Beverly Hills 90210". Serio, jest tu nawet bal maturalny, tak jak we wszystkich amerykańskich filmach tego typu!
Ale tym, co najbardziej przeszkadza mi w "Czarze Ognia", są prostackie stereotypy. Do Hogwartu w ramach wymiany studenckiej przyjeżdżają czarodzieje z innych krajów. Poznajemy Francuzów (naturalnie składających się wyłącznie z frywolnych i ślicznych Francuzeczek), a także Rosjano-Bułgarów (ubranych w kufajki, krótko ostrzyżonych, barbarzyńskich mięśniaków). Serio, tak twórcy świata Harry'ego Pottera widzą resztę Europy? Oczywiście fajnie było zobaczyć kilka nowych lokacji, w tym po raz pierwszy scenę podwodną, ale to za mało, by zamaskować płycizny i mielizny scenariusza.
A propos fabuły - do tej pory filmy z tej serii kręciły się wokół Hogwartu i jego tajemnic. Tymczasem "Czara Ognia" stoi niejako obok całego cyklu, przedstawiając w zasadzie samodzielną przygodę o Harry'm Potterze, startującym w turnieju na najlepszego młodego czarodzieja. Dopiero końcówka filmu (czyli od momentu wkroczenia do labiryntu) naprowadza widza na właściwy tor. I gdyby nie wspomniane zakończenie, bardzo ciekawe i dobrze nakręcone, "Czarę Ognia" ciężko byłoby oglądać. Jestem rozczarowany, bo ostatni akt to za mało, bym uznał ponad dwie godziny przed ekranem za dobrze spędzony czas. Kto wie, może na przyszłość od razu przewinę film do scen z labiryntem i cmentarzem. Niewiele stracę w ten sposób!
Na szczęście obsada cyklu powiększyła się o kolejnych dwóch świetnych aktorów - Brendana Gleesona i Ralpha Fiennesa. Co by nie mówić, producenci mają nosa do rekrutowania dobrych artystów! Na szczęście w tym aspekcie filmy o Harry'm Potterze zawsze radziły sobie świetnie. Zobaczymy co będzie dalej.
Wniosek: Gdyby nie świetna końcówka, byłoby bardzo słabe!