"The Mummy" ("Mumia") [2017]
O czym to jest: Złodziej antyków ożywia wredną egipską mumię.
Wniosek: Całkiem znośne. Dobre na początek nowego uniwersum.
Recenzja filmu:
Na początek chciałem zaznaczyć, że "Mumia" Sommersa z 1999 roku i jej sequel, czyli "Mumia Powraca", to filmy mojej młodości. Miałem je jeszcze na oryginalnych kasetach video i oglądałem aż do zdarcia taśmy! Uwielbiam lekki, przygodowy ton tamtych filmów, podszyty naturalnym i bystrym humorem. Dlatego też do kolejnego rebootu podszedłem dosyć nieufnie, choć doświadczenie kinowe nauczyło mnie, że Tom Cruise zazwyczaj grywa w dobrych filmach.
Wytwórnia Universal nie składa broni i nadal obstaje przy tworzeniu tzw. Dark Universe, czyli własnego uniwersum filmowego opartego na klasycznych horrorach z lat 30. (Mumia, Dracula, Frankenstein, Van Helsing, te klimaty). Ich pierwszym podejściem do tematu był "Dracula Untold" z 2014 roku, który jednak okazał się być tak złym filmem, że wyrzucono go poza kanon (podobny los spotkał np. "Hulka" w przypadku filmów Marvela - choć co ciekawe, również wyprodukował go Universal...). Nowa "Mumia" stanowi kolejne podejście do tematu i muszę przyznać, że tym razem jest całkiem znośnie. Nie ma może totalnych fajerwerków i 100% satysfakcji, ale jest to bez wątpienia intrygujące kino akcji połączone z klasycznym horrorem. Nie znajdziecie tu lekkości i polotu "Mumii" z 1999 roku, ale powinniście być zadowoleni, jeśli lubicie kino grozy lub filmy o zombie. Wizualnie nowa "Mumia" stanowi krzyżówkę seriali "Sanctuary" i "Sleepy Hollow", głównie w kontekście tajnych stowarzyszeń i "naukowego", podziemnego świata potworów i ich tropicieli. Może i nie jest to zbyt oryginalny koncept, ale za to daje ogromne pole do rozwoju uniwersum w kolejnych częściach.
Nową "Mumię" ogląda się dobrze. Tom Cruise, którego scjentolodzy musieli najwyraźniej zahibernować dekady temu, w ogóle się nie zmienił i serio nie wygląda na swoje 54 lata (wiek zdradza tylko jego szyja - tej części anatomii nigdy nie da się odpowiednio nasycić botoksem). Tak jak w wielu swoich produkcjach, Cruise gra sprytnego cwaniaka o złotym sercu, który postawiony pod ścianą zawsze dokona słusznego wyboru. Partneruje mu niejaka Annabelle Wallis (zdecydowanie najsłabszy element całego filmu), czyli aktorka, która poza imponującą blond fryzurą nie ma absolutnie nic do zaoferowania. Na szczęście po drugiej stronie barykady znajduje się świetna Sofia Boutella, którą z uwagą obserwuję od czasów "Star Trek Beyond". Znakomita aktorka, i na dodatek ponownie ubrana w imponujący kostium! Na domieszkę dorzucono Russella Crowe'a, który chyba już na stałe pozostanie pękatym grubaskiem - na szczęście jego nowa, szeroka postura dobrze pasuje do postaci Dr. Jekylla/ Mr. Hyde'a. Aktorsko jest więc całkiem przyzwoicie.
W fabule jest sporo naciągnięć, uproszczeń i nielogiczności, ale już nie takie głupoty widziałem w kinie, więc mogę je podarować jako błędy młodości nowego uniwersum. Cieszy mnie dobra, efektowna kaskaderka w starym stylu (np. turlanie się po ładowni samolotu podczas katastrofy zostało nagrane na żywo, w pełnowymiarowej makiecie!), udane horrorowe wstawki, a także fajne nawiązania do klasyków kina tego typu. Gdyby "Mumia" była samodzielnym filmem, zapewne byłbym bardziej krytyczny. Ale w tym przypadku jestem zaintrygowany, dokąd zaprowadzi mnie Dark Universe. Oby inni widzowie myśleli tak samo.
Wniosek: Całkiem znośne. Dobre na początek nowego uniwersum.