"American Made" ("Barry Seal: Król Przemytu")
O czym to jest: Historia życia Barry'ego Seala, szpiega CIA i przemytnika.
Wniosek: Dobre, ciekawe, świetnie nakręcone kino.
Recenzja filmu:
Tom Cruise od dobrych paru lat jest dla mnie wyznacznikiem dobrego kina. Co trafię na film z jego udziałem, to mi się podoba! A jeśli Cruise ponownie łączy siły z reżyserem "Edge of Tomorrow", to można być pewnym, że żaden widz nie wyjdzie z kina rozczarowanym. Tym bardziej, jeśli film jest kręcony w klimacie lat 70., tak przecież ostatnio modnych.
Barry Seal - prawdziwa postać - był amerykańskim pilotem linii pasażerskich, który rozpoczął współpracę z CIA jako szpieg. Latał szybkim dwusilnikowym samolotem nad różnymi krajami Ameryki Południowej, dostarczając zdjęcia i materiały wywiadowcze. Niedługo później został kurierem, a potem przemytnikiem narkotyków, broni, ludzi i wszystkiego innego, co tylko dało się przewieźć. Na jednym kursie zarabiał tyle pieniędzy, że nie wiedział gdzie je chować i co z nimi zrobić. Kojarzycie serial "Narcos" i dylematy Pablo Escobara na temat tego, co robić z banknotami? Barry Seal miał podobnie (zresztą w rzeczywistości sam też pracował dla Escobara). O tym opowiada film "American Made", wpisujący się w popularną narrację dynamicznego kina akcji, opartego na faktach. Jeśli znacie i lubicie film "War Dogs", to "American Made" jest jego duchowym bliźniakiem. W obydwu przypadkach główny bohater (czy też bohaterowie) wplątali się w świat, na który nie byli gotowi i musieli ponieść odpowiednie konsekwencje. Bardzo pouczające!
Tom Cruise, któremu scjentologiczna wiara najwyraźniej zafundowała nowe sklonowane ciało, radzi sobie jak zwykle świetnie. Trzeba oddać temu aktorowi, że nadal jest niekwestionowaną gwiazdą i skupia na sobie blask jupiterów. To zawsze prawdziwa przyjemność oglądać go na ekranie. Drugą wartą wspomnienia kreacją jest wspinający się po szczeblach hollywoodzkiej sławy neurotyczny rudzielec Domhnall Gleeson, jeden z najbardziej interesujących przedstawicieli nowej fali kina. Naiwny (choć starszy) pilot i bezwzględny (choć młody) szpieg CIA. Takie duety lubię!
"American Made" to bardzo interesująca prawdziwa historia, podkoloryzowana i uproszczona tam gdzie trzeba, ale mimo to wciąż porywająca. Mam nadzieję, że będzie się kręcić coraz więcej takich filmów. Rzeczywistość jest pełna rewelacyjnych scenariuszy pisanych przez życie, trzeba tylko po nie sięgnąć!
Wniosek: Dobre, ciekawe, świetnie nakręcone kino.