"The Dark Tower" ("Mroczna Wieża")

O czym to jest: Ostatni Rewolwerowiec walczy z Człowiekiem w Czerni, by ocalić wszechświat.

mroczna wieża film stephen king elba mcconaughey

Recenzja filmu:

Zanim wypowiem się na temat tego filmu, muszę zaznaczyć, że jestem ogromnym fanem literackiego cyklu "Mroczna Wieża" autorstwa Stephena Kinga. Przeczytałem wszystkie osiem tomów z wypiekami na twarzy, poznałem też wielotomową serię prequelowych komiksów. Na nakręcenie adaptacji czekałem od lat i miałem co do niej ogromne oczekiwania. Dlatego moja recenzja jest podwójna - z jednej strony wypowiem się na temat filmu jako takiego, a z drugiej ocenię go jako adaptację kultowego i ogromnego materiału źródłowego.

Na wstępie powiedzmy sobie wprost, że książkowa "Mroczna Wieża" to zlepek tylu motywów i wątków, że próba ekranizacji to fabularny koszmar scenarzysty. Western, horror, kryminał, science-fiction, fantasy, film gangsterski - wszystkie gatunki wrzucone do jednego kotła i solidnie zamieszane. Wszyscy się spodziewali, że filmowa "Mroczna Wieża" będzie dosłowną ekranizacją pierwszego tomu, czyli "Rolanda". A tymczasem reżyser i producenci wycięli wszystkim niezły numer. Film jest bowiem zlepkiem wątków z kilku książek - z czego najwięcej wzięto chyba z siódmego tomu, nomen omen "Mrocznej Wieży" (mam tu na myśli więzienie Algul Siento, Łamaczy Promienia i Taheenów). W tym kontekście nikogo nie powinien dziwić tytuł filmu. A co do zmian fabularnych, to nie ma co się oburzać - wierni fani zrozumieją wszystko widząc, że filmowy Roland nosi przy sobie Róg Elda. Ktokolwiek dotrwał do ostatniej strony książek ten zrozumie, jak sprytnie twórcy rozwiązali problem wszelkich nieścisłości. Absolutna rewelacja! Bardzo mnie ciekawi, czy na ten pomysł wpadł sam Stephen King, czy któryś ze scenarzystów.

Oczywiście nie brakuje tu wątków z innych części cyklu - jest chociażby kultowe credo Rewolwerowców, Portale, Tęcza Maerlyna czy Dixie Pig. Co również istotne, "Mroczna Wieża" w tam samo dużym stopniu jak do książek, nawiązuje do innych ekranizacji dzieł Kinga, ze szczególnym wskazaniem na "Lśnienie", "Mr Mercedes" oraz "To". Nic w tym dziwnego, bo według samego autora cykl "Mroczna Wieża" to jego opus magnum, do którego nawiązują wszystkie książki i opowiadania, jakie stworzył w swoim życiu (wychodzi z tego takie quasi-uniwersum). Mimo to wiele opinii zarzuca filmowej "Mrocznej Wieży" zbytnie spłycenie i odgórne potraktowanie kingowej mitologii. Ale czy rzeczywiście? Owszem, film pozostawia uczucie niedosytu, ale nie z powodu płycizn fabuły, a raczej tego, że ewidentnie jest to tylko jedna z wielu przygód Rolanda Deschaine'a w drodze do tytułowego Centrum Wszechświata. Dlatego mam nadzieję, że powstaną kolejne części (w formie filmu lub serialu), które pociągną wątki dalej. Myślę, że wtedy wszyscy docenią ten film jako dobry wstęp do epickiej historii.

Drugą mocną kontrowersją był wybór aktorów. Nie da się ukryć, że Idris Elba mało przypomina książkowy pierwowzór Rolanda, wzorowany na Clincie Eastwoodzie. Ale czy naprawdę typ milczącego herosa-macho, aktualnego w latach 80. (gdy powstała pierwsza książka), przyciągnąłby serca widowni w 2017 roku? Mam pewne wątpliwości. Roland Idrisa Elby to zmęczony walką i ciągłymi porażkami zgorzkniały człowiek, który de facto już się poddał. Nie obchodzi go Mroczna Wieża i ocalenie wszechświata. Jedyne czego chce, to zemsta na Człowieku w Czerni, odpowiedzialnego za wszelkie nieszczęścia w jego życiu. To dość nowatorskie podejście do postaci Rewolwerowca, jakiego znamy z książek, i nawet mi się podobało. Swoją drogą Matthew McConaughey jest odpowiednio diaboliczny i złowieszczy, jak przystało na postać Czarnoksiężnika - jego kreacja zasługuje na wielkie uznanie. Podobnie niezły jest Tom Taylor w roli Jake'a Chambersa, młodego chłopca którego losy i talenty zmienią życie Rolanda, i być może całego wszechświata. 

Na samym końcu wspomnę o znakomitych efektach specjalnych i scenach akcji, a zwłaszcza westernowej rzeźni w wykonaniu Rolanda. Jest na co popatrzeć! Myślę, że osoby które nigdy nie czytały książek Kinga, ocenią "Mroczną Wieżę" jako niezły i widowiskowy film akcji - a przecież o to chodziło. A że jest krótki? Pewien reżyser powiedział kiedyś, że gdy podczas montażu usuwa scenę, a film bez niej dalej ma sens, oznacza to że była niepotrzebna. W "Mrocznej Wieży" nie ma niepotrzebnych scen i dłużyzn, ale to dobrze wpływa na tempo opowieści. Film jest wartki, ciekawy, wzbudzający ciarki i zachęcający do dalszych przygód. Oby je kiedyś nakręcono!

Wniosek: Niezłe jako film i całkiem w porządku jak na adaptację.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger