Filmowe podsumowanie roku 2017
Szybko minęło, co? Ani się człowiek spostrzegł, a na kalendarzach już 2018. Pora zatem na filmowe podsumowanie tego, co w ubiegłym roku zobaczyliśmy w kinie i czego żaden widz nie powinien przegapić. Jeśli z jakichś przyczyn nie trafiliście na daną produkcję, zasiadajcie prędko do jakiegoś streamu online i do dzieła! Jak niektórzy z Was zapewne pamiętają, rok temu wymieniałem "12 filmów na 2017 rok" - czyli produkcje, na które oczekuję najbardziej. Poniżej wskazałem 12 pozycji, które moim zdaniem okazały się najbardziej wartościowe (z różnych przyczyn). Sporo pokrywa się z tymi, na które czekałem... Ale nie wszystkie.
"Blade Runner 2049"
Sequel kultowego "Łowcy Androidów" okazał się wizualnym arcydziełem. Porażające efekty specjalne, scenografia, muzyka i nieskrępowana, mocno pesymistyczna wizja przyszłości. Jednym słowem to samo, co zachwyciło widzów (choć po czasie) w 1982 roku, uaktualnione o najnowsze przewidywania naukowców, urbanistów i socjologów. Wprawdzie nie do końca przekonał mnie Ryan Gosling, a i Harrison Ford nie pokazał nic specjalnego, ale takie widowisko było warte każdych pieniędzy!
"Captain Fantastic"
To jedno z moich większych odkryć w 2017 roku. Film niezwykle wzruszający, kolorowy, wspaniale zagrany i bardzo mądry. Jak mało który rozprawia się z kwestią ojcostwa i wychowywania dzieci. I choć główny bohater - w tej roli niezwykły jak zawsze Viggo Mortensen - jest ojcem beznadziejnym, to paradoksalnie jego nieszablonowy model rodzicielstwa spowodował, że dorobił się gromadki cudownych dzieci, błyszczących jak klejnoty wśród rówieśników. Marzenie każdego rodzica!
"Dunkirk"
Dalej uważam, że Christopher Nolan jest przereklamowany. Za "Dunkierkę" wziął gigantyczną gażę jako reżyser, której chyba nie do końca okazał się wart. Ale nie można mu odmówić wizji i chęci do eksperymentowania. Nakręcona w formie tryptyku opowieść o ewakuacji brytyjskiej armii z Francji w 1940 roku poraża surowością oraz niesamowitym dźwiękiem (zaleca się oglądanie wyłącznie w kinie lub dobrej jakości kinie domowym). Świetny aktorsko, ciekawy fabularnie i krwawo realistyczny. Doskonale obrazuje horror wojny.
"King Arthur: Legend of the Sword"
Aż sam się zaskoczyłem, że umieściłem ten film na liście. Umówmy się, była to dość spora fabularna kaszanka. Ale bez wątpienia należy najnowszego "Króla Artura" potraktować jako eksperyment i zabawę formą. To zresztą znak rozpoznawczy Guya Ritchiego - jego charakterystyczny styl nie do wszystkich przemawia. Na pewno nie przemówił do widzów, bo "Legenda Miecza" zaliczyła budżetową wtopę. Ale dla muzyki i zdjęć warto przynajmniej raz zajrzeć do tego filmu i wyrobić sobie własne zdanie.
"Logan"
To bez wątpienia mój numer 1 wśród filmów 2017 roku. Wszystko tu zagrało. Niezwykle dojrzała fabuła, której nie powstydziłby się oscarowy dramat obyczajowy. Rozprawy na temat starzenia się, rozliczania z życiem i nieuchronnego pogodzenia ze śmiercią - tego kino superbohaterskie jeszcze nie widziało. To, co Hugh Jackman i Patrick Stewart zrobili w tym filmie, nie da się opisać innymi słowy niż geniusz. I choć uniwersum "X-Menów" zapewne zostanie skasowane po przejęciu Foxa przez Disneya, to "Logan" pozostanie z nami na zawsze.
"Moonlight"
Oscarowy "Moonlight" mocno i bez pardonu wziął na klatę dwie kwestie - tożsamość osób homoseksualnych wychowywanych we wrogim środowisku oraz piekło wyrwania się ze społecznego getta. Historia życia młodego geja, mającego nieszczęście urodzić się w afroamerykańskich slumsach Miami, zachwyciła krytyków na całym świecie. Nie da się ukryć, że obok "Moonlight" trudno przejść obojętnie. Zwłaszcza jeśli ktoś zna podobne sytuacje z życia swojego lub osób mu bliskich.
"Silence"
Martin Scorsese czekał na zrobienie tego filmu ćwierć wieku. Niezwykła i oparta na faktach historia jezuickich misjonarzy w XVII-wiecznej Japonii od początku miała wielkie buty do wypełnienia - mam tu oczywiście na myśli film "The Mission". Wyszło z tego kino głębokie, mocno filozoficzne i bardzo frapujące. Z jednej strony jest pochwałą siły ducha (mającej oparcie w religii), z drugiej zaś jest głębokim antyklerykalnym krzykiem rozpaczy. Tytułowe "Milczenie" oznacza ciszę ze strony Boga, ignorującego błagalne prośby wiernych o pomoc. Jak to zinterpretować? Każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
"Star Wars Episode VIII: The Last Jedi"
Obecność kolejnego filmu z cyklu "Star Wars" w tym zestawieniu zapewne nikogo nie dziwi. Ale to nie tak, jak myślicie. "The Last Jedi" wzbudził absurdalnie skrajne, histeryczne reakcje "fanów" Sagi na całym świecie. Faktem jest, że twórcy filmu bez litości obalili wszystkie schematy, jakimi powinno się kierować familijne kino typu space opera. Zamiast sukcesów bohaterów, mamy porażki. Zamiast zwycięstwa, totalną klęskę. Ale jest w tym tak głęboka dawka mistycyzmu, piękna i zaskakującego optymizmu, że "The Last Jedi" z powodzeniem robi to, co dekady temu "The Empire Strikes Back". Rozszerza galaktykę tak, że nie możemy się doczekać ciągu dalszego!
"The Founder"
McDonald's zrósł się ze współczesnością tak samo mocno jak Coca-Cola czy spodnie typu jeans. Każdy wie, czym jest McDonald's i przynajmniej raz coś tam jadł. Jak powstało pierwsze na świecie fast foodowe imperium? Kto odpowiada za to, że jedna kalifornijska restauracja serwujące hamburgery rozrosła się do globalnej korporacji? Z obejrzeniem tego filmu jest jak z pochodzeniem hamburgerów - warto wiedzieć, co się je.
"The Zookeeper's Wife"
To film, którego zwłaszcza polscy widzowie nie powinni pominąć. Wstyd tylko, że nie zrobiliśmy go sami, tylko wyręczyli nas Amerykanie. To prawdziwa historia państwa Żabińskich, dyrektorów warszawskiego zoo w czasie II wojny światowej. Po tym, jak ich zwierzęta zostały zabite lub wywiezione, zamienili teren zoo w azyl dla Żydów próbujących przetrwać piekło Holocaustu. Ich niezwykła odwaga i poświęcenie zasługuje na to, by Polacy o nich pamiętali i byli z nich dumni. I to zdecydowanie bardziej, niż z często moralnie wątpliwych "żołnierzach wyklętych".
"Thor: Ragnarok"
Seria "Marvel Cinematic Universe" po raz kolejny udowodniła, że zabawa formą to ich specjalność. "Ragnarok", bez wątpienia najlepszy zeszłoroczny film Marvela, to nieskrępowana frajda, okraszona cudownymi efektami specjalnymi. Wspaniały humor, świetne połączenie obrazu z muzyką i miłość twórców do tego, co robią - to przepis na sukces. Trzecia część przygód nordyckiego boga Thora, w porównaniu do nieudanych poprzednich dwóch, szybuje na wyżynach stratosfery. Oby tak dalej!
"Wonder Woman"
I kończymy również kinem superbohaterskim. Tym razem chodzi o "Wonder Woman" - pierwszy pełnokrwisty, kasowy i doceniony przez wszystkich film o kobiecej superbohaterce (na dodatek również wyreżyserowany przez kobietę). Gal Gadot w głównej roli wygląda jak prawdziwa bogini, a osadzenie fabuły w realiach I wojny światowej dodaje mu świeżości i czyni wyjątkowym. Trzeba obejrzeć dla postaci, scenografii oraz muzyki. Jest na co patrzeć.