"The Great Wall" ("Wielki Mur")
O czym to jest: Chińczycy bronią Wielkiego Muru przed potworami.
Wniosek: Nie tak tragiczny film, jak wszyscy mówią.
Recenzja filmu:
Nasłuchałem się sporo o tym, jak to wielką tragedią kinematografii jest "Wielki Mur". I przyznaję, że widząc Matta Damona w kucyku biegającego z łukiem wśród opancerzonych Chińczyków, zwątpiłem czy chcę to oglądać. Ale przekonały mnie dwie rzeczy. Po pierwsze pomysł fabuły, polegający zbudowaniu Wielkiego Muru w celu ochrony Chin przed krwiożerczymi potworami. A po drugie fakt, że w roli pomocnika (żeby nie powiedzieć: popychadła) Matta Damona wystąpił Pedro Pascal. No więc usiadłem przed telewizorem. I na szczęście nie było tak źle.
Tu pragnę zauważyć, że "Wielki Mur" to superprodukcja chińska, a te rządzą się swoimi prawami. Ale sporo w tym filmie pierwiastka zachodniego (i nie mam na myśli tylko aktorów), co powoduje że trafia nieco bardziej do widza z zachodniej hemisfery. Autorem pomysłu na film jest bowiem sam Max Brooks, autor rewelacyjnej książki "World War Z", jednej z moich ulubionych. A za poprawki scenariusza odpowiadał Tony Gilroy, hollywoodzki "człowiek od rozwiązywania problemów" (jak Mr. Wolf w "Pulp Fiction"), który uratował chociażby "Rogue One". Dlatego zaufajcie mi kiedy mówię, że "Wielki Mur" ogląda się całkiem nieźle. Oczywiście nie jest to rewelacja, a film wietrzeje z głowy już po paru dniach. Ale jak na odmóżdżający wieczór przed ekranem nadaje się w sam raz.
Choreografia walk to bardziej nawalanka mieczem niż tradycyjne kung-fu fighting. Ale jest tu kilka świetnych pomysłów. Wprawdzie kolory pancerzy chińskich wojowników są absurdalne, ale muszę przyznać że oddziały niebieskich Chinek skaczących z lancami na bungee ze szczytu Muru wyglądają zjawiskowo! Zabawne było kreatywne wykorzystanie prochu, ale tym co mnie rozłożyło na łopatki były oddziały balonowe. W XI wieku! Z drugiej strony ten pomysł nie był bardziej absurdalny niż fruwające galeony w "Trzech Muszkieterach" z 2011 roku, więc czego ja się czepiam...?
Zastrzeżenia mam co do efektów specjalnych, zwłaszcza do wyglądu potworów - nie jest to niestety poziom amerykańskich czy europejskich produkcji. Ale ponieważ nie planuję oglądać "Wielkiego Muru" drugi raz, przymykam na to oko. Przynajmniej przez chwilę było zabawnie. No i na dodatek już zawsze będziemy się mogli śmiać z kucyka Matta Damona!
Wniosek: Nie tak tragiczny film, jak wszyscy mówią.