"Venom"
O czym to jest: Dziennikarz łapie kosmicznego pasożyta.
Wniosek: Fajna rozrywka! Dobrze się ogląda.
Recenzja filmu:
Zanim dotarłem do kina na "Venoma" nasłuchałem się sporo o tym, jak bardzo beznadziejna to produkcja. Porównywano ją poziomem do "Green Lantern" z Ryanem Reynoldsem, "Catwoman" z Halle Berry, czy chociażby ostatniej "Fantastycznej Czwórki". Pomyślałem sobie, że jeśli Tom Hardy - jeden z lepszych współczesnych aktorów - zagrał w takim badziewiu, to muszę to zobaczyć na własne oczy! No i poszedłem. Tylko po to, by przekonać się, że "Venom" to naprawdę fajny film!
Nie ściemniam - siedziałem w fotelu i czekałem na tą wielką katastrofę poziomu, która rzekomo miała nastąpić. Minuty mijały, a film trzymał się nieźle. I nie licząc tego, że tytułowy Venom de facto pojawił się gdzieś dopiero w połowie (podobnie jak Godzilla w "Godzilli"), to w zasadzie nie mam żadnych zarzutów! Owszem, jest schematyczny. Owszem, posiada sporo uproszczeń i zbyt korzystnych zbiegów okoliczności. Ale na litość boską, to popcornowy blockbuster o superbohaterach, a nie oscarowy dramat obyczajowy! Podejrzewam, że sporo recenzentów widząc nazwisko "Tom Hardy" spodziewała się co najmniej drugiej "Dunkierki", albo chociażby "The Dark Knight Rises". Ale przykro mi kochani, nie każdy reżyser jest (na szczęście) Christopherem Nolanem. "Venom" to solidna rozrywka dla przeciętnego odbiorcy popkultury - czyli taka, jak być powinna!
Tu warto podkreślić, że opłaciło się zatrudnić takiego aktora jak Tom Hardy. On nie tylko gra - on JEST tą postacią, w którą się wciela. Dziennikarz śledczy Eddie Brock, który trafia na wielki spisek z kosmitami w tle, jest w jego wykonaniu totalnie przekonujący. Popisy Hardy'ego to zdecydowanie najjaśniejszy punkt filmu i choćby dla niego warto poznać "Venoma"! Również Riz Ahmed w roli złowieszczego wcielenia Elona Muska (tyle że działającego w branży farmaceutycznej) również stanowi bardzo ciekawy czarny charakter. Nie jestem jednak przekonany co do castingu Michelle Williams w roli ukochanej Toma Hardy'ego, ale nie dlatego że kiepska z niej aktorka - wręcz przeciwnie, uważam że ta rola była zdecydowanie poniżej jej aspiracji i możliwości. Ale cóż, każdy musi spłacać kredyty, nieprawdaż?
Gdy pierwszy raz usłyszałem o solowym filmie o Venomie byłem mocno sceptyczny. Venom to arcywróg Spider-Mana i taki film bez Pajączka byłby jak film o Jokerze bez Batmana (który zresztą właśnie kręcą - ciekawe jak im pójdzie...). Ale - o dziwo - wyszło naprawdę dobrze! Venom nie jest oczywiście superbohaterem, tylko raczej antybohaterem, podobnie jak np. Deadpool. Ale koniec końców zabiera się za ratowanie świata, więc... w sumie wszystko się zgadza. A że jest przy okazji kosmicznym symbiontem, który lubi zjadać ludzi? Cóż, nikt nie jest idealny!
"Venoma" ogląda się z uśmiechem na buźce i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że chętnie obejrzę sequel. Niekoniecznie musi być z tego kolejne uniwersum, ale jeszcze dwa czy trzy filmy mogą być interesującym dodatkiem do filmowego dziedzictwa popkultury. Oby tak dalej!
Wniosek: Fajna rozrywka! Dobrze się ogląda.