"Green Book"
O czym to jest: Czarnoskóry pianista podróżuje po rasistowskim południu USA.
Wniosek: Bardzo pozytywna, optymistyczna historia z morałem.
Recenzja filmu:
Mój ojciec mawiał, że wszystkie najlepsze filmy są o dorastaniu. Miał na myśli to, że każda dobra opowieść (czy to film, czy książka) traktuje o tym samym - o przemianie głównego bohatera, który dojrzewa i wznosi się ponad własne ograniczenia. I wiecie co? Rzeczywiście tak jest!
Tym bohaterem w "Green Book" jest bez wątpienia Tony Lip (rewelacyjnie zagrany przez zmienionego nie do poznania Viggo Mortensena). Ten zmarły w 2013 roku Amerykanin włoskiego pochodzenia wykonywał w swoim życiu dużo zawodów (był między innymi managerem popularnego lokalu dla celebrytów w Nowym Jorku, a także aktorem). W 1962 roku zatrudnił się jako kierowca i ochroniarz wybitnego czarnoskórego pianisty Dona Shirleya, człowieka z wyższych sfer, który postanowił się wybrać w trasę koncertową po głębokim amerykańskim Południu. Musicie pamiętać, że były to czasy, gdy Afroamerykanie, choć nie nosili już kajdan, nadal byli traktowani jak podludzie. Taka wyprawa była więc zarówno brawurowa, jak i ryzykowna. I co najlepsze, wydarzyła się naprawdę!
Scenariusz "Green Book" wyszedł spod ręki Nicka Vallelongi, syna głównego bohatera, co w moim odczuciu gwarantowało, że nie dało się wierniej przedstawić tej historii. A jest to niezwykła opowieść o nietypowej przyjaźni, która zapewne nie mogła by się zawiązać w innych okolicznościach. Dystyngowany i zamożny afroamerykański pianista i nieokrzesany osiłek z włoskiej diaspory - musicie przyznać, że to dość niezwykły duet. A jednak ich relacja okazała się warta bardzo dobrej produkcji, nagrodzonej Oscarem za Najlepszy Film. I choć to tak naprawdę dość prosta historia, to sposób jej przedstawienia zasługuje na najwyższe uznanie (stąd też Oscar za najlepszy scenariusz). Wszystko w tym filmie jest na swoim miejscu. Tempo, narracja, dialogi, scenografia, gra aktorska... prawdziwa śmietanka najwyższej klasy! Nie bez powodu Mahershala Ali otrzymał za rolę Shirleya kolejnego Oscara w swojej karierze. Jeśli nie wierzycie, że na to zasłużył - przekonajcie się sami.
"Green Book" to jeden z tych filmów, które polecę każdemu i w każdym wieku. Służy i do rozrywki (to naprawdę dobra komedia), i do refleksji (nad tym jak krzywdzące są stereotypy), i do podniesienia na duchu (morałem, że siła miłości i przyjaźni potrafi zmienić świat). Czy można chcieć czegoś więcej?
Wniosek: Bardzo pozytywna, optymistyczna historia z morałem.