"Extraction" ("Tyler Rake: Ocalenie")

O czym to jest: Samotny najemnik zostaje wysłany do Dhaki, by uratować syna hinduskiego bossa narkotykowego.

tyler rake ocalenie film netflix recenzja chris hemsworth joe russo

Recenzja filmu:

Istnieje specjalny krąg piekła dla ludzi, którzy w Polsce tłumaczą tytuły filmów. Podejrzewam, że bystrzak który zmienił "Extraction" na "Tyler Rake: Ocalenie" to ten sam geniusz co uczynił "American Made" radosnym "Barry Seal: Król Przemytu". Serio, skąd ci tłumacze się biorą? Może zamiast im płacić wystarczyłoby włączyć translator Google? Efekt na pewno byłby lepszy...

Na szczęście nie należy sądzić książki po okładce, a filmu po tytule. "Extraction", co stwierdzam z nieskrywanym zadowoleniem, to rewelacyjny akcyjniak! Zresztą mogłem się tego spodziewać, bo wyszedł spod ręki człowieka, który był koordynatorem kaskaderów i choreografem walk w połowie filmów "Marvel Cinematic Universe". To zresztą nie jedyny marvelowy smaczek, bo film stanowi ekranizację komiksu "Ciudad" napisanego przez braci Russo, twórców m.in. "Infinity War" i "Endgame" (jeden z braci przepisał zresztą wspomniany komiks na scenariusz tego filmu). Widzę tu spore analogie to innego hitu Netflixa z okresu pandemii czyli "The Old Guard". Obydwie produkcje (prócz tego że są opartym na komiksie i stworzonym przez jego autora kinem akcji), mają jeszcze coś innego wspólnego - prędko takiego widowiska, kręconego w zatłoczonych, egzotycznych lokacjach, niestety nie ujrzymy! Dzięki "Extraction" pierwszy raz miałem okazję obejrzeć film dziejący się w Dhace, która mimo że jest kilkunastomilionową metropolią (lub największym slumsem świata) dla przeciętnego Europejczyka jest kompletnie nieznana. Słyszeliście kiedykolwiek o wycieczkach turystycznych do Bangladeszu? No właśnie. 

Fabuła widowiska jest prosta jak drut, ale to akurat dobrze. W strzelankowym kinie zbytnia głębia psuje frajdę z oglądania. Nie ma tu wprawdzie takiej zabawy konwencją jak w "Johnie Wicku", ale solidnej rozróby - zaręczam - naprawdę nie brakuje. Chris Hemsworth gra przepełnionego traumą najemnika z samobójczymi tendencjami, który podejmuje się misji uratowania syna narkotykowego bossa. Dokona tego za pomocą precyzyjnych headshotów, sztuki walki wręcz oraz wytrzymałości na ból godnej Maxa Payne'a (tego z gier, Marka Wahlberga w to nie wciągajmy). Choć grany przez Hemswortha Tyler Rake nie jest ani sympatyczny, ani też specjalnie porywający, to nic nie szkodzi. Aktor fizycznie dał z siebie wszystko i miło było zobaczyć go w naturalnym wydaniu, bez karykaturalnej muskulatury jak w "Thorze". A rusza się tak sprawnie, że z całą pewnością przeszedł niejeden wojskowy trening i łatwo jest widzom uwierzyć, że jego postać jest w stanie w pojedynkę dokonać decymacji całej bengalskiej policji.

"Extraction" ma tempo, rewelacyjne sceny akcji (pościg samochodowy na jednym ujęciu jest po prostu wow!), niezbędną dawkę przemocy oraz zrozumiałą fabułę. A propos - sceny z dziećmi ze slumsów zamienionymi w żołnierzy są naprawdę mocne! Niestety takie są realia wielkich metropolii w tamtym rejonie świata. A jeśli mało Wam było bengalskiego mordobicia to nie martwcie się, bo Tyler Rake podobno powróci w sequelu. A może prequelu? Czas pokaże!

Wniosek: Najlepsze co widziało kino akcji od czasów "Johna Wicka"! Jest tempo!


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger