"The Old Guard"
O czym to jest: Grupa nieśmiertelnych najemników walczy ze złymi ludźmi.
Wniosek: Jako kino akcji w porządku, jako film mogłoby być lepsze.
Recenzja filmu:
Nadrobiłem kolejny hit czasów pandemii - superprodukcję Netflixa "The Old Guard", będącą ekranizacją komiksu o tym samym tytule. Dodajmy: ekranizacją niezwykle wierną, bo twórca komiksu Greg Rucka był jednocześnie scenarzystą filmu. Fabuła na odległość pachniała mi "Nieśmiertelnym", a z bliska to nawet nie udawała że jest czymś innym niż nieco gorszą kopią wspomnianego hitu z Christopherem Lambertem. Jedyna różnica jest taka, że w "Nieśmiertelnym" tytułowy bohater walczył z innymi mu podobnymi, tu zaś wieczni wojownicy ścierają się z ludźmi, których aktualnie w danym wieku uważają za "tych złych".
Grupie naszych bohaterów przewodzi Charlize Theron, która bez wątpienia jest aktualną królową kina akcji (co z powodzeniem udowodniła już w "Atomic Blonde"). Cóż za forma! Oglądanie jej w rozróbach na ekranie to prawdziwy przywilej, bo Theron rusza się jak prawdziwa maszyna do zabijania - i to zarówno z bronią palną, jak i białą w rękach. Ona jest największą gwiazdą "The Old Guard" i to dla niej ogląda się ten film. Drugi plus to fajne wstawki historyczne z czasów zamierzchłych - szkoda jedynie, że było ich tak mało. Choć tu mam lekkie zastrzeżenie, bo zgodnie z fabułą Theron była oryginalnie scytyjską wojowniczką. Jeśli by tak było, to z tego co wiem z archeologii i antropologii mogę być raczej pewien, że Scytyjka nie wyglądałaby jak wysoka, szczupła modelka o burskim pochodzeniu (Scytowie zaliczali się do ludów irańskich). Zresztą przebłyski Charlize Theron w futrzastej czapce wyglądały dość karykaturalnie...
Niestety mam też inne zastrzeżenia - nie licząc udanych scen walki, fabuła widowiska była dość nudna i przewidywalna. Od razu wiadomo było kto jest zły, kto dobry, kto jest zdrajcą, a kto się nawróci. Do tego smętna muzyka w tle niebezpiecznie znosiła "The Old Guard" na mielizny kina dla późnych nastolatków. Jeśli to ja miałbym decydować, uczyniłbym "The Old Guard" kinem w połowie dziejącym się w przeszłości w różnych okresach historycznych, a w połowie we współczesności - coś jak "Assassin's Creed", tylko lepiej zrobione. Ale mamy co mamy i w sumie nie ma co narzekać, bo widok Charlize Theron z toporem naprawdę to wynagradza. Zresztą finał filmu kieruje widzów na ewidentny sequel, więc pozostaje nam czekać: nieśmiertelni powrócą!
P.S. Specjalne propsy ode mnie za bardzo mocny, świetnie poprowadzony i wiarygodny wątek LGBT. Brawo! Właśnie tak powinno to się robić w Hollywood!
Wniosek: Jako kino akcji w porządku, jako film mogłoby być lepsze.