"The Letter Room"
O czym to jest: Funkcjonariusz Służby Więziennej zostaje przydzielony do cenzury korespondencji więźniów. I zaczyna się angażować.
Recenzja filmu:
Po raz kolejny apeluję, by uważnie śledzić wybory aktorskie Oscara Isaaca! W mojej opinii to jeden z lepszych aktorów swojego pokolenia, a ja od wielu lat nie trafiłem na złą produkcję z jego udziałem. Isaac ma talent do wybierania produkcji głębokich, dobrze napisanych i dających się zapamiętać (choć nie stroni też od wysokiej klasy kina popkulturowego, ze "Star Wars" na czele). Jedną z jego specjalności są krótkometrażowe produkcje z nurtu kina niezależnego - tu wymienię "Ticky Tacky", "Lightningface" oraz tegoroczne "The Letter Room".
W tej krótkiej historii poznajemy strażnika więziennego Richarda, pracującego w więzieniu o zaostrzonym rygorze (na oddziale dla skazanych na śmierć). Po latach starań Richard otrzymuje upragniony awans - choć niekoniecznie taki jak sobie wymarzył - i ląduje na stanowisku cenzora listów osadzonych. Na początek nudna praca zaczyna przybierać niespodziewany obrót, gdy Richard zagłębia się w miłosno-erotycznej korespondencji skazańca z ukochaną. Dokąd doprowadzi emocjonalne przywiązanie strażnika do intymnej relacji dwójki ludzi rozdzielonych już na zawsze?
Finału wam nie zdradzę, ale powiem że spowodował u mnie niezłe przemyślenia. Najważniejsze z nich jest takie, że strażnicy tak samo tkwią za kratami jak ich podopieczni - nawet jeśli to kraty stricte emocjonalne. Nie znam żadnego strażnika więziennego ale podejrzewam, że to naprawdę paskudna praca, którą ciężko zostawić za murami i odciąć od życia na zewnątrz. Polecam wszystkim "The Letter Room", nie tylko ze względu na Oscara Isaaca, ale głównie dlatego że to kino przez duże K - najlepsze, jakie może być.
Wniosek: Ciekawe, artystyczne kino.