"Frank Herbert's Children of Dune" ("Dzieci Diuny")
O czym to jest: Dzieci galaktycznego mesjasza mierzą się z dziedzictwem ojca i losami wszechświata.
Recenzja miniserialu:
Nie dajcie się zwieść nazwie - ten miniserial to tak naprawdę ekranizacja dwóch powieści Franka Herberta - "Mesjasza Diuny" oraz tytułowych "Dzieci Diuny". Obydwie pozycje stanowią godne dziedzictwo oryginalnej powieści, a co za tym idzie również ich ekranizacja stoi na wysokim poziomie. Powiem więcej, jest lepsza od "Diuny" z 2000 roku! I to nie tylko zasługa nieco lepszych efektów specjalnych, ale przede wszystkim fabuły, aktorstwa oraz przejmującej muzyki.
Jeśli szukacie najważniejszego powodu by sięgnąć po "Dzieci Diuny" to powiem tyle: James McAvoy w roli Leta II. Młody McAvoy wzniósł się tu na wyżyny geniuszu tworząc postać tak głęboką, fantastycznie poprowadzoną i wręcz hipnotyzującą, że pozamiatał wszystkich na kilka długości! Znakomitym transferem do obsady była również Daniela Amavia jako Alia, postać na wskroś tragiczna. Nie mogę również pominąć moich ulubieńców z oryginalnej Diuny, a więc Iana McNeice'a w roli Barona oraz Julie Cox jako Irulan. Tak jak byli świetni w pierwszej ekranizacji - takimi pozostali! Co ciekawe doszło do kilku zmian w obsadzie. Jedna na zdecydowany plus (Stilgar), a co do drugiej nie wiem sam (Jessica), a trzecia przeszła niemal bez echa (Duncan - a to z racji jego marginalnej roli w poprzedniej produkcji).
Na osobną wzmiankę zasługuje fantastyczna muzyka autorstwa Briana Tylera z wiodącym utworem "Inama Nushif" nagranym w całości w książkowym języku fremeńskim. Ale również inne motywy muzyczne towarzyszące epickim scenom Stilgara wiodącego czerwie czy Leta walczącego o tron Atrydów - po prostu szczęka na podłodze! Sam Hans Zimmer nie napisałby tego lepiej!
Miniserial liczy trzy odcinki - pierwszy to ekranizacja "Mesjasza" (gdzie powraca Alec Newman jako Paul), a pozostałe dwie to już "Dzieci" z nowym pokoleniem. Jeśli kochacie space operę i science fiction i urzeka was pustynny świat Arrakis, ta produkcja to absolutny must have. Wracam do niej często i będę wracał na pewno jeszcze wiele razy. Trudno mi sobie wyobrazić, by można to było nakręcić lepiej!
Wniosek: Doskonała ekranizacja, a za rolę McAvoya dam się pokroić!